Komunistyczni oprawcy z powojennych urzędów bezpieczeństwa tylko w małej części ponieśli karę za swoje okrucieństwo. Większość spokojnie dożyła starości. Dzisiaj trudno uwierzyć, że bestialskie metody przesłuchań stosowane były aż tak powszechnie.
Wojciech Krawiec pseud. Wiśniewski, mieszkaniec wsi Glinianka w gminie Ulanów, w czasie okupacji niemieckiej należał do Armii Krajowej. Jego nazwisko figuruje w wykazie 215 partyzantów oddziału Franciszka Przysiężniaka "Ojca Jana", sporządzonym przez żołnierza i autora biografii tej formacji Stanisława Puchalskiego z Niska. Dzisiaj wiemy, że nasz bohater miał z żoną Barbarą czworo dzieci, z których dwoje zmarło, kiedy odsiadywał długoletni wyrok więzienia. On sam zmarł w 1991 r., kiedy wśród ofiar terroru komunistycznego pojawiła się nadzieja na sprawiedliwe osądzenie ich oprawców. Gdyby żył dłużej, spotkałby go srogi zawód, podobnie jak większość jego kolegów z podziemia niepodległościowego. Została osądzona jedynie garstka ubowców, ułamek z nich choćby na dzień trafił do więzienia.
"FASZYŚCI" I "BANDYCI"
14 marca 1949 r., dwa lata po tzw. amnestii lutowej, Wojciech Krawiec został zatrzymany w miejscu pracy - w tartaku w Bielinach w gm. Ulanów - przez funkcjonariuszy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) w Nisku. Bezpieka zarzuciła mu współpracę z Narodowymi Siłami Zbrojnymi oraz dokonywanie rabunków. W tym dniu i pod takimi samymi zarzutami został zatrzymany inny niepodległościowiec, również już nieżyjący, Stanisław Wołoszyn z Glinianki, a 18 marca 1949 r. ujęto Franciszka Kupca z Bielin, który miał dokonać zamachu na funkcjonariusza UB... (jg)
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz