DIANA ZIOBRO i DOMINIK GŁAZ z Tarnobrzega oraz SYLWIA SZCZĘCH z Majdanu Królewskiego (wszyscy na zdjęciu z Piotrem Błaszkiewiczem) to kolejne młode osoby, które zostały dawcami szpiku kostnego. Ich genetyczni bliźniacy to mieszkańcy Stanów Zjednoczonych.
Diana zarejestrowała się dwa lata temu jako potencjalny dawca w fundacji DKMS Polska za namową swojej siostry. Dominik i Sylwia do bazy dawców komórek macierzystych trafili poprzez akcje "Dni dawcy szpiku kostnego" organizowane w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Tarnobrzegu oraz w "Budowlance". Szpik kostny pobierany był od nich w Dreźnie i, co najważniejsze, przyjął się u ich bliźniaków genetycznych.
Cała trójka ma ogromną satysfakcję, że przyczyniła się do podarowania innym ludziom szansy na wyleczenie ze śmiertelnej choroby. W przypadku Diany i Dominika szpik pobierany był z talerza kości biodrowej. Obydwoje nie kryją, że towarzyszył im strach i niepokój, a ich najbliżsi obawiali się o ich zdrowie.
- Zabieg trwał godzinę. Pierwsze dwa dni po nim czułam się bardzo słaba. Przez dwa tygodnie utrzymywał się ból w miejscach nakłuć, ale nie był on intensywny - wspomina Diana. Od Sylwii, która z zawodu jest pielęgniarką, komórki macierzyste zostały pobrane z krwi obwodowej. Trafiły one do kobiety ze Stanów Zjednoczonych.
- Nie bolało, siedziałam w wygodnym fotelu, więc nawet mogłam odpocząć. Naprawdę nie ma się czego obawiać - twierdzi Sylwia. Momentu, gdy odebrali z fundacji telefon z informacją, że mogą zostać dawcami, nigdy nie zapomną. Diana rozpłakała się, podobnie jej mama. Dominika niemal sparaliżowało, a Sylwia poczuła ogromną radość.
- To ogromne emocje, bo sygnał od fundacji nadchodzi niespodziewnie. Nogi miałem jak z waty, zrobiło mi się strasznie gorąco - wspomina Dominik, który oddał szpik dla 60-letniego mężczyzny z Chicago. - Ani przez chwilę nie miałam wątpliwości. Przeszczep się powiódł, uszczęśliwiony został inny człowiek- przyznaje Diana. - Nie wierzyłam w to, że to właśnie ja mogę zostać dawcą. Okazało się, że zbyt mało ważę, ale ostatecznie wszystko potoczyło się dobrze - mówi Sylwia.
Kontakt z Dianą nawiązała jej bliźniaczka genetyczna, dwunastoletnia dziewczynka ze Stanów Zjednoczonych. Wysłała do niej list, będący wyrazem wdzięczności za dar życia. Napisała w nim, że wyobraża sobie Dianę jako silną, pełną energii młodą kobietę: "Twoje komórki w moim ciele zaczęły produkować tak wiele i tak dobrze, że nie muszę już codziennie odbywać transfuzji krwi, by pozostać przy życiu! Transplantacja była pełnym sukcesem, cud Boski zadziałał i niebawem odzyskam z powrotem moje całe życie, takie jakie było ono poprzednio. Obecnie moje wizyty u lekarza są coraz rzadsze; zaczynam znowu czuć się pełna siły, planuję fajne wyjazdy na okres lata, cieszę się pełnią życia! Owszem, nadal muszę przyjmować mnóstwo lekarstw, ale koszmar już jest za mną. Mój tato mówi, że poleci nawet do Polski, żeby załatwić wizę i dokumenty dla Ciebie w ambasadzie, byś mogła do mnie przylecieć. Podarowałaś bezwarunkową miłość, nie wiedząc kim jestem ani nawet jak wyglądam" (...)
Monika Stojowska
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz