Zamknij

Cud, o którym słyszało niewielu

07:53, 17.05.2017 TN
Skomentuj

Na początku roku zmarł we Francji Henryk Stępień pseudonim Góral - jeden z ostatnich żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych. Brał udział w wielu akcjach tego legendarnego oddziału, łącznie z tą najsłynniejszą - uratowaniem więźniarek hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w Holiszowie na terenie Czechosłowacji.

W Bukowej pod Osiekiem, gdzie 20 stycznia 1926 roku urodził się przyszły partyzant, do dziś mieszkają jego krewni. Zygmunt Stępień pokazuje starannie prowadzoną kronikę. Odnotowano w niej wszystkie ważniejsze wydarzenia, które odbywały się we wsi począwszy od wczesnych lat 90. ubiegłego wieku. Na kilku zdjęciach widać jego stryja Henryka, który czasem przyjeżdżał z dalekiej Owernii, głównie latem, w porze dożynek. Kiedy jako siedemnastoletni chłopak zdecydował się pójść do lasu, nie przypuszczał, że swoją rodzinę będzie mógł zobaczyć ponownie dopiero w 1965 roku.

BRACIA

Wiele lat po wojnie "Góral" spisał swoje wspomnienia z czasów dzieciństwa i okupacji. Nigdy nie zostały wydane. Opasły rękopis udostępnili mi jego bratankowie. Rodzice Henryka mieli nieduże gospodarstwo, w sumie dwanaście mórg. Ziemia w okolicach Bukowej specjalnie urodzajna nie jest, stąd też Stępniom żyło się raczej ubogo. Mieli czterech synów i dwie córki. Właściwie dzieci urodziło się więcej, ale tylko ta szóstka osiągnęła dorosły wiek.

Pierwsze wspomnienie z dzieciństwa, które odnotował w pamięci młody Henryk, związane było z jasełkami. Wystawiała je okoliczna młodzież pod kierunkiem proboszcza wiązownickiej parafii. Ktoś wpadł na pomysł, że pięcioletni Henio zagra Jezuska leżącego w żłobie. Zaszczytna rola była jednak chłopcu zupełnie nie po myśli. Gdy przewróciła się lampa naftowa i na sali przez moment zapanowała ciemność, wykorzystał okazję, uciekł z wymoszczonego sianem posłania i ukrył się w pobliskiej stajni.

Dzieci na wsi bardzo wcześnie zaczynały pomagać w pracach gospodarskich. Młodsze pasły gęsi, trochę starsze - krowy. Te, które już posyłano do szkoły, często zadane lekcje odrabiały na pastwisku, doglądając przy okazji bydła. Henryk miał siedem lat, gdy rozpoczął edukację. W Bukowej nie było jeszcze osobnego budynku szkolnego. Lekcje odbywały się w domu u Stawiarzów, gdzie jedna izba zamieniona została na klasę. By się do niej dostać, trzeba było przejść przez kuchnię gospodarzy. (rs)

WIĘCEJ W NAJNOWSZYM WYDANIU "TYGODNIKA NADWIŚLAŃSKIEGO" LUB eTN.

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%