Zamknij

"Cudotwórca od Adasia"

09:51, 10.12.2014 TN Aktualizacja: 10:05, 10.12.2014
Skomentuj

Tym tematem od niedzieli, 30 listopada, żyje - za sprawą ogólnopolskich mediów - cały kraj. Możliwe, że wkrótce żyć nim będzie cały medyczny świat, jako że lekarzom z krakowskiej kliniki dziecięcej w Prokocimiu udało się to, co nie udało się dotąd nikomu na świecie.

Wyprowadzili ze stanu skrajnego przechłodzenia organizmu 2-letniego Adasia z małopolskich Racławic, którego organizm,  po  wielogodzinnym  przebywaniu na mrozie i bez odzieży, schłodził się do zaledwie 12 stopni. Dotychczas za największy sukces współczesnej medycyny uznawany był odnotowany w 1999 r. przypadek skandynawskiej sportsmenki, którą przywrócono życiu po tym, jak jej ciało przebywające w lodowatej wodzie schłodziło się do nieco ponad 13,5 stopnia. Jej leczenie, rekonwalescencja  i  rehabilitacja  trwały  miesiące.

Adaś -  jak  mówią  jego  rodzice  -  został  przywrócony  życiu  po  zaledwie  3-4-dniowej walce lekarzy. Kierujący całym skomplikowanym procesem prof. Janusz Skalski otwarcie mówi o "cudzie". I nie szczędzi ciepłych, pełnych uznania słów młodemu lekarzowi, który doprowadził do założenia  zaledwie  rok  temu  Centrum  Leczenia  Hipotermii  Głębokiej  w  Krakowie.

Lekarzem  tym  jest  dr Tomasz Darocha (na zdjęciu), pochodzący - o czym wiedział dotychczas mało  kto  -  ze  Stalowej  Woli.  Centrum powstało wprawdzie w Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II w Krakowie, ale jego najmłodsi pacjenci, jeśli znajdą się w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się właśnie Adaś, trafiają do związanego z nim Uniwersyteckiego  Szpitala  Dziecięcego w  Krakowie-Prokocimiu,  gdzie  zajmuje się nimi zespół CLHG.

Istotą  procesu  wyprowadzania  pacjenta z tak skrajnego stanu jest zastosowanie, po pierwsze, właściwej metody reanimacji (i to jest zasługą głównie oficera  policji,  który  chłopca  odnalazł i profesjonalnie pokierował przywracaniem  mu  funkcji  życiowych,  opierając się pokusie natychmiastowego ogrzewania jego ciała), a po drugie, umiejętne wykorzystanie metody pozaustrojowego ogrzewania krwi z wykorzystaniem specjalistycznej  aparatury  ECMO,  często określanej  jako  sztuczne  płuco-serce.

Metodę tę opracował w odniesieniu do pacjentów będących w stanie głębokiej hipotermii (wykorzystuje ona i rozwija metodę, stosowaną tylko na oddziałach kardiochirurgii podczas operacji na otwartym  sercu)  pochodzący  właśnie ze Stalowej Woli młody lekarz.

Pozwala ona, jak wyjaśnia T. Darocha, podnosić temperaturę ciała pacjenta o 6-9 stopni na  godzinę,  i  uniknąć  szoku  termicznego,  zabójczego  dla  skrajnie  spowalniających  w  tym  hibernacyjnym  stanie organizmu  swą  pracę  organów  wewnętrznych. - Impuls wyszedł od ratowników górskich, którzy nawet jeśli wyciągali osoby przysypane lawiną, to nie było procedur, które wskazywałyby jak należy postępować.  A  z  drugiej  strony  wiedzieli,  że  w  krajach  o  bardziej  rozwiniętych systemach ratowania ludzi w górach, np. w Szwajcarii, są ustalone zasady postępowania w takich przypadkach. Zaraziłem się  od  nich  ideą  stworzenia  czegoś  podobnego u nas. Wspólnie z Sylweriuszem Kosińskim, anestezjologiem z Zakopanego, a zarazem ratownikiem TOPR, przystosowaliśmy  te  szwajcarskie  procedury do polskiej rzeczywistości - mówi T. Darocha. (...)

Jerzy Reszczyński

Więcej w papierowym wydaniu "TN".

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%