Kilkanaście ton czereśni z Ukrainy, które pojawiły się na sandomierskiej giełdzie, wywołało niemały popłoch wśród handlujących tam sadowników. Owoce nie dość, że były dojrzałe, świeże i odpowiednio opakowane, to znacznie tańsze od czereśni z naszych sadów.
Sprawa stała się na tyle poważna, że zainteresowali się nią nie tylko miejscowi producenci, dla których tańsze czereśnie ze Wschodu są sporym kłopotem, ale również organizacje rolnicze, oraz władze powiatu.
- Nikt im nie broni tu handlować, szczególnie że te owoce sprowadza polska firma. Interesuje nas tylko to, i o to pytają nasi sadownicy, czy te owoce są zdrowe i spełniają polskie normy - mówił Marcin Piwnik, członek Zarządu Powiatu, który zaalarmowany przez sadowników oglądał na giełdzie ukraińskie czereśnie... (jż)
WIĘCEJ W NAJNOWSZYM WYDANIU "TYGODNIKA NADWIŚLAŃSKIEGO" LUB eTN.
HKW08:50, 13.07.2017
0 0
mogą mieć wszczepiona truciznę.....uważajcie ! 08:50, 13.07.2017
samosiejka20:23, 13.07.2017
0 0
przypomina to lament wobec Ubera 20:23, 13.07.2017