Córka naszej czytelniczki na początku maja trafiła do tarnobrzeskiego szpitala. Po tygodniu została z niego wypisana na żądanie matki, gdyż przez cały ten czas nie doczekała się badań, którym powinna być poddana.
- Córka prawie zemdlała. Pojechaliśmy z nią na pogotowie i stamtąd skierowano ją do szpitala. Objawy, które miała, wskazywały, że coś niedobrego mogło dziać się w jej głowie. Pilnie trzeba było wykonać tomografię. Okazało się jednak, że szpitalny tomograf był zepsuty. Codziennie mówiono nam, że może jutro, może pojutrze będzie sprawny i badanie zostanie wykonane. Tak dzień po dniu. Córka dostała jedynie kroplówkę z glukozą i wykonano jej podstawowe badania. Nic więcej. W podobnej sytuacji była także inna mała dziewczynka, która zemdlała w domu i do szpitala przywiozło ją pogotowie - mówi czytelniczka "TN". - Czekaliśmy na przyjazd neurologa z Kielc, który jest tutaj w szpitalu chyba tylko raz w tygodniu. Ale niewiele się od niego dowiedzieliśmy, bo on także liczył, że dostanie wynik z tomografu.... (rn)
WIĘCEJ W NAJNOWSZYM WYDANIU "TYGODNIKA NADWIŚLAŃSKIEGO" LUB eTN.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz