Pod koniec czerwca 1945 r. przez Stalową Wolę i Sandomierz przejechała nie niepokojona przez patrole ciężarówka "Studebaker". Wiozła 22 żołnierzy w mundurach "berlingowców". Gdyby ktoś wtedy dokładnie sprawdził ich dokumenty, zorientowałby się, że to nie żołnierze Wojska Polskiego, ale poszukiwani przez NKWD i UB "leśni".
Już jesienią 1944 r. NKWD z pomocą sił bezpieczeństwa PKWN rozpoczęła szeroką akcję wyłapywania żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego. Za potencjalnych wrogów nowego systemu uznano nawet tych, którzy po wejściu Sowietów na tereny polskie początkowo zaniechali dalszej walki, jak choćby znany na całym Zasaniu dowódca NOW-AK Franciszek Przysiężniak "Ojciec Jan". Aresztowani trafi ali do więzień na dalsze "badania" lub do obozów polowych NKWD (m.in. w Jastkowicach, Żabnie, Byszówce pod Klimontowem), z których wywożono ich do łagrów w głąb Rosji lub po prostu rozstrzeliwano w pobliskich lasach. W naszym regionie aresztowania objęły m.in. żołnierzy AK z miejscowości położonych wzdłuż Sanu - Bielin, Ulanowa, Pysznicy, Jastkowic, Niska i Rudnika. Podobny los spotkał też bohaterskich uczestników powstania warszawskiego, którzy jeszcze w czasie walk lub po kapitulacji, już w cywilnych ubraniach, zdołali opuścić zniszczoną stolicę...(jg)
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz