Jak przystało na czerwcowy weekend, pogoda była super: deszczowe chmury na przemian wylewają z siebie strugi deszczu lub siąpawki, wiatr w porywach tnie deszczem i ziębi mokre dłonie. Wymarzony weekend dla twardzieli...
Tę sobotę, 1 czerwca br., Paweł Burzawa z Tarnobrzega zaplanował już kilka dni wcześniej: pobudka kilka minut po godzinie czwartej, mocna kawa na dobudzenie, krótki przejazd nad Wisłę i konkretne spinningowanie sandaczy: po męsku, do oporu, bez liczenia strat w przynętach.
Zgodnie z założeniami realizował plan aż do momentu postawienia stóp na brzegu Wisły, która okazała się brudna, podniesiona, a mówiąc krótko - niełowna. Z nieba deszcz lał się na głowę, ale to akurat nie miało wpływu na samopoczucie Pawła. Chciał spinningować i łowić ryby. Długo czekał na ten weekend z wędką i byle ulewa nie była w stanie popsuć mu nastroju. Jednak cóż robić, gdy rzeka nie chce współpracować? Paweł taktycznie wycofał się i wrócił do domu.
W domu, pijąc drugą kawę, podjął decyzję: załatwia formalności i jedzie nad Jezioro Tarnobrzeskie. Spróbuje szczęścia ze szczupakami. Ponoć lubią żerować w niżu batymetrycznym, a taki właśnie opanował tę część Polski. Czyli - jest szansa. A że wciąż pada? To dobrze, nad wodą będzie pusto, ryba niespłoszona i komarów nie będzie... (...)
Waldemar Ptak
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz