Rozmowa z doktorem MARKIEM JEDYNAKIEM z Instytutu Pamięci Narodowej w Kielcach.
- W Wielkanoc 1945 roku staszowskie UB aresztowało ppłk. Antoniego Wiktorowskiego "Kruka" (na zdjęciu), komendanta Obwodu AK Sandomierz, a później ostatniego dowódcę 2 pułku piechoty Legionów AK. Niewiadomo jakie były jego dalsze losy. Prawdopodobnie został zamordowany i pochowany w miejscu, którego przez prawie 70 lat nie udało się ustalić.
Pan od dawna poszukiwał tego miejsca i gromadził materiały mające rzucić światło na to jak wyglądały ostatnie chwile życia "Kruka". Czy można powiedzieć, że nastąpił w tej sprawie przełom?
- Rzeczywiście, od kilkunastu lat badam dzieje walk w Okręgu Radomsko-Kieleckim AK. W mojej pracy naukowej zajmowałem się Zgrupowaniami Partyzanckimi AK "Ponury", I batalionem 2 pp Leg. AK "Nurta", a także powojennym kombatanckim Środowiskiem Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich AK "Ponury"-"Nurt". Pisząc o walkach w rejonie Opatowa i Sandomierza nie sposób nie zetknąć się z postacią ppłk. Antoniego Wiktorowskiego "Kruka". Jego zagadkowym aresztowaniem i zniknięciem interesowało się wiele osób, próbując dociec prawdy zarówno na drodze własnych poszukiwań, jak i na drodze prawnej. Dotychczasowe próby zawodziły. Zająłem się tym tematem trochę przypadkowo, gdy odnalazłem akta postępowania w sprawie zaginięcia Antoniego Wiktorowskiego, prowadzonego przez Okręgową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Kielcach. Zacząłem drążyć temat, próbując w pierwszej kolejności odnaleźć wszystkie materiały, które mogły zachować się po Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. Akta te obecnie zgromadzone są w Instytucie Pamięci Narodowej, gdzie pracuję jako kustosz archiwalny. W ten sposób rozpoczęły się poszukiwania, które teraz zaowocowały bardzo interesującymi rezultatami. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że udało mi się odnaleźć miejsce pochówku "Kruka". Aby zyskać pewność, potrzebne są jeszcze typowe w tego rodzaju przypadkach badania, jak choćby porównanie materiału genetycznego. Pewne kroki w tym kierunku już zostały poczynione i mam nadzieję, że wkrótce można będzie coś więcej na ten temat powiedzieć. Przy okazji chciałbym sprostować pewną dość powszechną nieścisłość: Antoni Wiktorowski "Kruk", wówczas jeszcze major, nie był ostatnim dowódcą 2 pułku piechoty Legionów AK. Rozkazem z 8 października 1944 roku dowództwo nad pułkiem przejął ówczesny dowódca I batalionu kpt. cichociemny Eugeniusz Gedymin Kaszyński "Nurt". Ze względu na zły stan zdrowia Wiktorowski przeszedł na zimowe "meliny". Płk Jan Zientarski "Ein", dowódca Korpusu Kieleckiego AK, wyznaczył mu nowe zadanie przygotowania planów mobilizacyjnych dla korpusu na wiosnę 1945 r.
- Po rozwiązaniu AK Wiktorowski wrócił do rodzinnego domu w Małej Wsi pod Bogorią. Nie bał się tego, że jako jedna z czołowych figur polskiego podziemia padnie ofiarą represji ze strony NKWD?
- Ppłk Wiktorowski po rozwiązaniu AK współpracował nadal z innymi oficerami jej struktur, którzy pozostawali w rejonie Kielc. Przez krótki czas przebywał także w Łodzi, gdzie tymczasowo zamieszkali także inni funkcyjni z 2 Dywizji Piechoty Legionów AK. Wiosną 1945 r. zdecydował przyjechać na Wielkanoc w rodzinne strony. Był to błąd, który popełniło po wojnie wielu żołnierzy Armii Krajowej. Nowa tajna policja polityczna (Urząd Bezpieczeństwa Publicznego) i jej zwierzchnicy z NKWD wykorzystywali religijne święta i rodzinne rocznice do wyłapywania osób z list proskrypcyjnych przygotowanych już w 1944 r. przez członków AL i radzieckich agentów. Rodzinne ceremonie osłabiały często czujność akowców, którzy po kilku latach konspiracji chcieli wreszcie spędzić czas z najbliższymi. Tak stało się też w przypadku ppłk. "Kruka", który powrócił do Małej Wsi pod Bogorią.
- "Kruka" aresztowano na skutek donosu. Wiadomo kto powiadomił UB o miejscu jego pobytu? (...)
Rafał Staszewski
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz