Zamknij

Jabłka na stosie

10:28, 22.01.2015 TN Aktualizacja: 10:50, 22.01.2015
Skomentuj

W chłodniach w całym kraju leży 1,2 mln ton jabłek. Jedna trzecia to owoce wyprodukowane przez sandomierskich sadowników. I mimo że przygotowywane jest kolejne rozporządzenie rządowe w sprawie możliwości przekazywania owoców na cele charytatywne, to eksperci nie mają złudzeń. Jeśli nie będzie zdecydowanej pomocy ze strony struktur unijnych, to polskiemu sadownictwu grozi zapaść, jakiej dawno nie było. W ubiegłych latach, właśnie w tym okresie, tuż po nowym roku, ruszał pełną parą eksport polskich jabłek na rynki wschodnie, głównie  do  Rosji. 

I  jeszcze  do  niedawna przynajmniej  część  naszych  sadowników miała  nadzieję,  że  może  jakimś  cudem w tym roku również się uda. Niestety, rosyjskie  embargo  na  polskie  owoce  nadal obowiązuje  i,  jak  na  razie,  nie  ma  szans na podbicie tamtych rynków, a zdobywanie kolejnych to długotrwały proces, obliczony na wiele lat. Co prawda można się było jeszcze niedawno łudzić, że przynajmniej część owoców uda się wysłać do Rosji przez Białoruś, ale i to rozwiązanie stało się niemożliwe.

Jak widać, Rosjanie embargo traktują bardzo poważnie. W związku z tymi trudnościami w chwili obecnej konsultacjom społecznym poddany jest projekt rozporządzenia Rady Ministrów, który  pozwoli  sadownikom  przekazać  kolejną partię owoców na cele charytatywne. Oczywiście  projekt  jest  uzgodniony  z  Komisją  Europejską  i  zgodnie  z  nim  Polska otrzymała limit owoców na poziomie 155,7 tys.  ton,  które  rolnicy  będą  mogli  przekazać na cele charytatywne. Niemniej jednak rozporządzenie to, mimo że jeszcze nie weszło w życie, już budzi spore kontrowersje.

Wątpliwości nie kryje na przykład Ryszard Ciźla,  szef  Świętokrzyskiej  Izby  Rolniczej: - Jak  tyle  jabłek  trafi  nieodpłatnie  na  nasz rynek  wewnętrzny,  bo  zgodnie  z  tym  projektem rozporządzenia nie można tych owoców przekazać  poza  granice  naszego  kraju,  to może całkowicie go zepsuć. Jeśli taka partia owoców  trafi  do  organizacji  charytatywnych i później za ich pośrednictwem do odbiorców, to sadownicy mogą mieć ogromne problemy ze sprzedażą owoców, mimo, że ceny są i tak rekordowo niskie. Podejrzewam również, że do tego programu, podobnie jak to miało miejsce poprzednim  razem,  załapie  się  tylko  wąska grupa rolników. Przerażające jest to, że nie ma jakiegoś  kompleksowego  programu  pomocy dla producentów ze strony Unii Europejskiej, bo Polska sama nie może wiele zdziałać. Obawiam  się,  że  najgorsze  dopiero  przed  nami, szczególnie, że bardzo mało owoców eksportujemy na zachód i południe Europy. Rynek wewnętrzny wchłaniał co roku około 600 tys. ton jabłek, dlatego łatwo policzyć, ile owoców może zostać jeszcze w przechowalniach, nawet biorąc pod uwagę fakt, że, co prawda niewielka, ale część z nich zostanie jednak sprzedana na eksport.

Przypomnijmy,  że  z  poprzedniego  programu  przekazywania  owoców  na  cele charytatywne skorzystało w naszym regionie  250  rolników.  Konsultowane  właśnie rozporządzenie  zakłada limit owoców na poziomie 500  ton  na  gospodarstwo, które można przekazać na cele charytatywne. Taką ilość jabłek można zebrać  z  około  15  hektarów  sadów.  Dotychczas  rolnik  otrzymywał  70  groszy  za kilogram  jabłek,  z  tym  że  musiały  to  być owoce  najwyższej  jakości,  odpowiednio przygotowane i zapakowane. Do tego dochodziła  dopłata  za  opakowania  i  transport.

Zgodnie z przygotowywanym nowym rozporządzeniem  cena  ma  być  podobna, dlatego ci, którzy się załapią do tego programu, mogą na tym wygrać, bo biorąc pod uwagę  ceny  owoców  na  rynku  wewnętrznym,  kształtujące  się  na  poziomie  40-60 groszy za kilogram jabłek konsumpcyjnych, to  i  tak  zarobią  więcej. (...)

Józef Żuk

Więcej w papierowym wydaniu "TN".

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%