Zamknij

Karaś nie zasłużył

13:37, 19.02.2013 TN Aktualizacja: 08:32, 28.02.2013
Skomentuj

Wójt Andrzej Karaś Wójt Andrzej Karaś

Na nadzwyczajnej sesji Rady Gminy 18 lutego br. najważniejszym zajęciem radnych był sąd nad "Tygodnikiem Nadwiślańskim" i jego publikacjami na temat gminy.

Wcześniej na posiedzeniu komisji budżetu i finansów usiłowano spowodować powstanie jakiegoś dokumentu, który miałby zobowiązać wójta do... przeprowadzenia śledztwa w celu ustalenia, który bądź którzy z radnych są informatorami dziennikarza "TN" w sprawach, o których niekoniecznie mówi się otwarcie w samorządowych kręgach.

Ten karkołomny z punktu widzenia prawa (prasowego, ale i karnego) wyczyn nie udał się, więc już na nadzwyczajnej sesji urządzono kilkudziesięciominutowy spektakl para-sądowy z "Tygodnikiem..." w roli podsądnego. W tej sytuacji zabrakło już i czasu, i "pary" na zajmowanie się takimi drobnostkami, jak wejście gminy w ważny dla edukacji jej najmłodszych obywateli program czy choćby zainteresowania się ofertą pewnej firmy ze Śląska, która niedawno odwiedziła gminę z propozycją budowy na nieużytkach rolnych na jej terenie kilkunastu hektarów farm fotowoltaicznych mogących przynieść gminie dochody. Informację wójta w tej sprawie puszczono mimo uszu.

Ale zainteresowanie jego osobą nadrobiono z naddatkiem podczas "debaty" nad wynagrodzeniem Andrzeja Karasia. Ten punkt porządku został wycofany z programu sesji poprzedniej, gdyż - jak stwierdził przewodniczący rady Wiktor Przybysz - nikt nie przygotował materiałów. Przewodniczący przyznał, że "jeśli patrzeć na pobory wójtów okolicznych gmin, Andrzej Karaś powinien zarabiać 10,5 tysiąca", ale on na takie pieniądze nie zasłużył w świetle - najwyraźniej powiązanych w jakiś dziwny sposób z jego osobą - nie przynoszących chluby samorządowej władzy publikacji w "TN" mających być "złą promocją gminy" oraz "psuciem wreszcie poprawnie układającej się relacji między władzą stanowiącą a wykonawczą". Pytanie przewodniczącego "komu to ma służyć?" do łez rozczuliło tych, którzy pamiętają ten szlagwort z arsenału ulubionych zwrotów błyskotliwych sekretarzy nieboszczki PZPR... Zawnioskował przewodniczący - idąc w ślady stanowiska komisji budżetu i finansów - o utrzymanie gaży wójta na dotychczasowym poziomie. I przy okazji... obwinił wójta o to, że on sam nie przygotował wniosku o podwyżkę, co uniemożliwiło zajęcie się tym tematem wcześniej (co m.in. wytknęliśmy w "Tygodniku..."), a spowodowało konieczność popchnięcia go na specjalne posiedzenie komisji budżetu, za które trzeba było naliczyć dietę radnym.

- Nie znam przypadku, aby wójt występował z projektem uchwały w sprawie swego wynagrodzenia . Ja przygotowałem tylko formalne podstawy ewentualnej decyzji w tej sprawie, ale wniosek powinien skierować do rady ktoś inny - spokojnie wyjaśnił Ryszard Łączny, zastępca wójta. W ten sposób dał do zrozumienia, że zwykle stroną wnioskującą o zmianę wynagrodzenia wójta jest, jak w innych radach, przewodniczący rady bądź ostatecznie, jeśli ten się przed tym wzdraga, grupa radnych.

Przewodniczący jednak nie dał się złapać, przypominając kardynalny, jego zdaniem, błąd wójta, jakim było niezłożenie wniosku o dofinansowanie kanalizacji Kotowej Woli. Zdaniem W. Przybysza gmina straciła 4 miliony złotych i nie ma kanalizacji. A za takie coś nie daje się podwyżki. - W tamtej kadencji podwoiliśmy długość kanalizacji i liczbę podłączonych, w tej nie zrobiliśmy ani metra - podsumował dokonania wójta na tym polu. W tym świetle, uznał, i poparło go jeszcze dwóch radnych, wójtowi podwyżka się nie należy.

Do zmiany zdania usiłowała ich przekonać wiceprzewodnicząca rady Maria Perła, ale bez powodzenia.

A. Karaś ani myślał polemizować z przewodniczący. - Jestem zaskoczony, że w ogóle projekt takiej uchwały jest procedowany. Nie zabiegałem i nie zabiegam o to. A co do wniosku, to po raz setny informuję, że niezłożenie wniosku na kanalizację tej wsi było jedynym wyjściem. To zadanie kosztowało ponad 16 milionów, więc nawet 4 miliony dotacji to tylko 25 procent całości. A że to był ostatni rok naborów do tego programu, nie dostalibyśmy więcej ani grosza dotacji na to zadanie. Było ryzyko, że rozgrzebiemy wielką inwestycję, a potem będziemy ją ciągnąć latami za swoje pieniądze. Trzeba było składać wniosek w poprzedniej kadencji, kiedy całą inwestycję można było wykonać za 5 milionów! Gdzie wtedy byliście?! (...)

Jerzy Reszczyński

Więcej w papierowym wydaniu "TN".

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%