Wiele faktów przemawia za tezą, że w Kleczanowie od czasów pradziejowych przetrwał nie tylko święty gaj, ale i elementy obrzędowe. A to nie jedyny fenomen tego miejsca. Leżący mniej więcej w połowie drogi między Sandomierzem a Opatowem Kleczanów jest wsią ze wszech miar interesującą, czego dowodem liczne publikacje naukowe oraz książka traktująca o historii wsi oraz odkrytych tu archeologicznych rewelacjach.
Bo nie dość, że centrum wsi przez niemal tysiąc lat nie zmieniło lokalizacji, to w jej granicach istnieje jeden z najstarszych w tej części Polski świętych gajów, a współczesne zielonoświątkowe pikniki w pobliżu ciałopalnych, prehistorycznych kurhanów są pozostałością prastarego obyczaju, który, merytorycznie oderwany od źródeł, kultywowany jest do dziś.
Odkryte u progu lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku w kleczanowskim lesie cmentarzysko stało się archeologiczną sensacją i przedmiotem ożywionych dyskusji ze względu na zastanawiający fenomen przetrwania kilkudziesięciu kurhanów przez ponad dwa tysiące lat. Dla uważnego obserwatora dziwnym wydaje się już sam fakt istnienia kleczanowskiego lasu będącego enklawą w tej typowo rolniczej, lessowej okolicy, w której dziś dominują rozległe sady.
Nie ma żadnych wątpliwości, że w okresie prehistorycznym tereny te porastała puszcza, którą właśnie ze względu na urodzajność gleb dość szybko i skutecznie przetrzebiono. Teraz obszar ten niemal całkowicie pozbawiony jest lasów, a większe, zwarte kompleksy, występują w gminie Łoniów. Dlatego też dziwnym wydaje się pozostawienie niewielkich fragmentów lasu w terenie całkowicie zdominowanym rolniczo. Z jakich przyczyn została zachowana ta leśna oaza? Wydaje się, że wyjaśnieniem mogą być właśnie archeologiczne rewelacje.
Na początku lat dziewięćdziesiątych uwagę archeologów zwróciły liczne, dziwne kopce zlokalizowane w kleczanowskim lasku. Tym dziwniejsze, że ich powstanie trudno było wyjaśnić przyczynami naturalnymi. Podjęto więc prace wykopaliskowe, które doprowadziły do odkrycia największego skupiska kurhanów ciałopalnych w tej części kraju.
Łącznie odkryto trzydzieści siedem kopców zbudowanych na planie koła lub elipsy o średnicy od 4 do 10 metrów. Ponieważ taka gratka nie zdarza się archeologom często, Kleczanów na jakiś czas stał się archeologicznym pępkiem regionu.
Część kurhanów przebadano metodą wykopaliskową, a część metodą wierceń. W kurhanach nie stwierdzono śladów żadnych konstrukcji wewnętrznych, co oznacza, że w istocie od początku były to ziemne piramidy, które pokrywano popiołami uprzednio skremowanych ciał. Na powierzchni archeolodzy ujawnili nieliczne ślady mocno rozdrobnionej ceramiki oraz drobne ułamki przepalonych kości. To potwierdzałoby tezę o pochówkach typu nakurhanowego, czyli takiego, kiedy szczątki zmarłych rozsypywane były na powierzchni wcześniej usypanego kopca.
Biorąc pod uwagę różnorodność koloru użytej do budowy kurhanu gleby, archeolodzy doszli do wniosku o wiekowej różnorodności obiektów, z których część jest znacznie starsza od reszty. Według jednej z hipotez część z nich powstać mogła w drugim i trzecim okresie epoki brązu. Jeśli zważy się, że w przypadku obszaru dzisiejszej Polski początek tej epoki przypada na rok około 2200, a koniec na lata 1000 - 700 przed naszą erą, część kleczanowskich kurhanów może mieć nawet 3 tysiące lat. Część kurhanów pochodzi ze schyłku okresu plemiennego lub początków okresu wczesnopaństwowego, a najmłodsze datowane są na IX wiek.
Zestawienie tych faktów dowodzi, że kleczanowski "leśny cmentarz" musiał funkcjonować przez co najmniej kilkanaście stuleci, a jego zachowanie w stanie niemal nienaruszonym faktycznie uznać należy za historyczny fenomen. Jedną z historycznych zagadek jest trwający do dziś obrzęd nawiedzania tego miejsca przez mieszkańców wsi. Według miejscowego zwyczaju, którego genezy nie da się ustalić, w Dzień Zielonych Świątek na polance nieopodal kurhanów odbywa się coroczny, świąteczny festyn. Obecnie jest on niejako częścią uroczystości religijnych, których zwieńczeniem jest procesja mieszkańców parafii do kleczanowskiego lasku.
Zdumiewający jest fakt - co podkreśla m.in. prof. Andrzej Buko, szefujący Instytutowi Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk - iż tradycja owych procesji nie znajduje odbicia w źródłach kościelnych, ani nie jest związana np. z obchodami odpustowymi. Rodzi się więc uzasadnione pytanie, kiedy i skąd wziął się taki zwyczaj i dlaczego jest kultywowany? (...)
Jan Adam Borzęcki
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz