Polscy lotnicy zapisali w czasie II wojny światowej piękną kartę. Walczyli i ginęli na wszystkich frontach, od pierwszego do ostatniego dnia wojny. Wielu z nich wojenne losy zaniosły tysiące kilometrów od domu. Niektórych na zawsze. Jednym z lotników, którym śmierć przerwała marzenia o powrocie do Polski, był porucznik Mieczysław Głód z Nadbrzezia, dziś prawobrzeżnej dzielnicy Sandomierza.
Urodził się w Jarocinie koło Niska, ale całe swoje życie związany był z Nadbrzeziem i Sandomierzem. Tam uczęszczał do szkoły, potem do Gimnazjum im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Po maturze zdecydował się związać swoje losy z wojskiem. Odbył kurs podchorążych rezerwy, a na początku stycznia 1938 r. został słuchaczem Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie, słynnej "Szkoły Orląt". Mieczysław Głód okazał się pilnym słuchaczem. Ponieważ osiągał doskonałe wyniki w szkoleniu, zakwalifikowano go do "obserwatorów". W przedwojennym systemie szkolenia stali oni wyżej w hierarchii niż piloci. Ci ostatni, wyjąwszy pilotów myśliwskich, traktowani byli jak kierowcy. Bombowcem czy samolotem obserwacyjnym dowodził "obserwator".
ZE SZKOŁY NA WOJNĘ
Rocznik podchorążego zdążył ukończyć szkolenie tuż przed wybuchem wojny, w sierpniu 1939 r. Na przydział do jednostek bojowych zabrakło czasu. Wobec ataku Niemców, 4 Eskadra Szkolna Obserwatorów SPL wraz z częścią instruktorów została ewakuowana na wschód. Tam miała się odbyć reorganizacja polskiej armii. 17 września, po ataku ZSRR, plan ten stał się nieaktualny...(wel)
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz