Chociaż postępowanie w sprawie wyparowania z sandomierskiej giełdy ponad 800 tys. zł toczy się już ponad rok, sprawa nie ruszyła z miejsca i wiadomo o niej tyle samo, co na początku. Przypomnijmy sobie, o co w sprawie chodzi. Administrowany przez giełdę plac targowy przy ulicy Przemysłowej to bodaj największy w południowo-wschodniej Polsce rynek hurtowy płodów rolnych.
Poza tym w soboty rano odbywa się tam giełda samochodowa. Głównym udziałowcem spółki jest miasto Sandomierz, do kasy którego trafia około 80 procent zysków ze sprzedaży biletów wjazdowych. W ubiegłym roku dochód samorządu z tego tytułu wyniósł około 6 milionów 300 tys. złotych, a w tym ma to być około 6,6 miliona.
Nic więc dziwnego, że funkcjonowanie tak intratnego interesu bacznie obserwowane jest przez sandomierski magistrat. Mimo to pańskie oko nie było w stanie dostrzec nieprawidłowości, skutkujących "lewym" wypływem gotówki.
W październiku ubiegłego roku prezes Sandomierskiego Ogrodniczego Rynku Hurtowego S.A., Marcin Ciszkiewicz, złożył do Prokuratury Rejonowej w Sandomierzu doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa na szkodę spółki oraz jej udziałowców. Sprawa dotyczyła rozliczeń za 2010 r., a konkretnie różnic między danymi z systemu rejestrującego wjazdy na plac targowy z wydrukami kas fiskalnych.
Konkretnie mówiąc, wpływy z opłat za wjazdy były sporo niższe od tych, jakie powinny być po zsumowaniu zarejestrowanych wjazdów na plac giełdowy. A nie chodziło tu o przysłowiową pietruszkę, bowiem różnice te wyliczono na ponad 800 tys. zł, a i tak były to wylicznienia wstępne.
Poza tym decyzję o skierowaniu sprawy do prokuratury podjęto po konsultacjach z firmą nadzorującą system, której przedstawiciele zdecydowanie potwierdzili możliwość zaistnienia nieprawidłowości polegającej na podmienieniu urządzenia rejestrującego. W doniesieniu prezes Marcin Ciszkiewicz nie wykluczał, że do podobnych nieprawidłowości mogło dochodzić także przed rokiem 2010, a więc przed okresem objęcia przez niego funkcji prezesa.
Stwierdzenie niezbyt fortunne, bowiem w ten sposób prezes obarczał winą swoich poprzedników, co wobec braku konkretnych dowodów ociera się o pomówienie. Ponieważ informacja złożona przez prezesa zawierała argumenty w znacznym stopniu uprawdopodobniające zaistnienie przestępstwa, 12 października 2012 r. Prokuratura Rejonowa w Sandomierzu wszczęła postępowanie mające na celu wyjaśnienie okoliczności sprawy i ustalenie osób winnych zaniedbań, a może nawet zagarnięcia mienia znacznej wartości. (...)
Jan Adam Borzęcki
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz