Marne są szanse na to, aby został zrealizowany postulat jednego z radnych miejskich MARIUSZA BAJKA, który upomniał się o interesy działkowiczów. Bolesne, ale prawdziwe. Gospodarze miasta nie widzą takiej potrzeby ani możliwości. Wciąż jest w toku podjęta przez nadzór budowlany - o czym szczegółowo pisaliśmy kilka lat temu - procedura nakazująca rozbiórkę kilkudziesięciu altanek, które zostały wybudowane na... biegnących przez ogrody działkowe gazociągu.
Kiedy altany budowano, gazociąg nie widniał w żadnych planach. Wielu działkowych inwestorów, jeśli dokopali się do podziemnej rury, wolało siedzieć cicho, aby im nie zatrzymano budów. Przez lata wszyscy udawali, że nie ma problemu...Od tej pory minęły cztery dekady z okładem, w czasie których przekształceniom uległy też struktury firmy, do której należy gazociąg.
Choć same dokumenty mające opisywać tę instalację "gdzieś się zawieruszyły" (wśród nich miały być też pozwolenia na budowę gazociągu), to gazociąg zaczął "uwierać". Doszło w końcu do tego, że Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Stalowej Woli wszczął postępowania, kierując się troską o bezpieczeństwo w pierwszej kolejności. Postępowania zmierzają do rozbiórki altan kolidujących z gazociągiem. Chodzi łącznie o 90 altan, znajdujących się bliżej niż 15 m od ułożonej w gruncie rury. Dla wielu właścicieli to prawdziwy życiowy dramat. Są o czterdzieści lat starsi niż wtedy, kiedy altany budowali, nie mają na ogół sił, aby robotę wykonać samodzielnie, a wynajęcie firmy rozbiórkowej kosztuje. Część zobowiązanych do rozbiórki altan wykonała nakaz. Wielu jednak opiera się rękami i nogami, nie godząc się na likwidację części swojej "krwawicy". Część usiłuje walczyć w sądach, ale to tylko podnosi wysokość ponoszonych przez nich strat.
Wobec grożących kar sprawa nabiera charakteru poważnego problemu społecznego. Z samorządem w tle. Bo właśnie radny upomniał się nieśmiało o to, aby budżet miasta - choć ma świadomość, iż miasto nie jest w tym przypadku stroną - wsparł tych działkowych nieszczęśników. I przeliczył się.
Jak odparł prezydent miasta Lucjusz Nadbereżny, miasto nie ma w tej sprawie zbyt wiele do powiedzenia i do zrobienia. Mienie, czyli grunt, na którym opiera się cały spór, należy do Skarbu Państwa, zatem do jakichkolwiek czynności wobec tego składnika mienia SP uprawnione jest Starostwo Powiatowe. Jednak szansa na zaangażowanie się go w pomoc dla kilkudziesięciu działkowców (co wymagałoby zaangażowania kilkuset tysięcy złotych) są nikłe. (...)
Jerzy Reszczyński
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz