Podkowiński, Gerson, Mehoffer, Wyczółkowski - to tylko nieliczne nazwiska wybitnych polskich malarzy, których łączy to, że w różnym okresie życia pracowali na ziemi sandomierskiej i mocą swego talentu utrwalali jej uroki w swoich dziełach.
Rok 1872 był szczególnym rokiem w liczącej kilka wieków historii parafii Goźlice pod Klimontowem. 15 sierpnia, na uroczystościach odpustowych spodziewano się biskupa Józefa Juszyńskiego, który poświęcić miał nowy ołtarz główny w świątynnym prezbiterium. Wielka, wsparta na czterech kamiennych kolumnach, pełna złoceń i ozdób konstrukcja wzniesiona została z ofiar złożonych przez wiernych.
W jej centralnym punkcie umieszczono malowidło przedstawiające scenę Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Obraz, który do dziś oglądać można w Goźlicach, wyszedł spod pędzla jednego z najznakomitszych polskich malarzy, Wojciecha Gersona. Jak podają historyczne przekazy, pokaźnych rozmiarów dzieło, wraz ze sprowadzeniem go do Goźlic kosztowało 193 ruble i 92 kopiejki.
Jego twórca w czasie, gdy zamawiano u niego obraz, był już mistrzem o mocno ugruntowanej pozycji. Wykładał w warszawskiej Szkole Rysunku, gdzie pod jego okiem kształciło się wielu przyszłych tuzów rodzimej sztuki. Jednym z uczniów Gersona był Eligiusz Niewiadomski, późniejszy zabójca prezydenta Narutowicza. Gersona łączyły z Niewiadomskim stosunki rodzinne. Jego siostrzenica, Józefa Rudnicka, była żoną Romana Niewiadomskiego, rodzonego brata zamachowca. Jest dość prawdopodobne, że gdy Gersonowi zaproponowano namalowanie obrazu dla kościoła w Goźlicach, nazwa tej małej miejscowości nie była mu obca.
Słyszał zapewne o goźlickiej świątyni, która jest świetnym przykładem romańskiej architektury sakralnej, a kto wie, może nawet odwiedził ją wcześniej? Mogło to nastąpić w połowie lat 50. XIX wieku. Młodziutki malarz przewędrował wówczas pieszo wraz z grupą przyjaciół ziemię świętokrzyską i lubelską, a także wiele innych zakątków Polski po to, by wykonać szkice ilustrujące codzienne życie mieszkańców wsi i miasteczek, ich ubiór, zwyczaje - słowem, cały folklor.
W warszawskim Muzeum Narodowym, pośród zgromadzonych tam prac Wojciecha Gersona, odnaleźć można m.in. maleńką akwarelę przedstawiającą włościan z okolic Sandomierza. Wspomnieć warto również o jeszcze jednym dziele, które pozostawił po sobie na Kielecczyźnie wybitny artysta. W 1896 roku, na pięć lat przed swoją śmiercią, Gerson zaprojektował dzwonnicę przy kościele pod wezwaniem św. Władysława w Kunowie pod Ostrowcem. (...)
Rafał Staszewski
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz