ANETA ENGLOT (na zdjęciu druga z prawej) zakładając dziewięć lat temu wspólnie z przyjaciółmi spółdzielnię socjalną "Konar" w Tarnobrzegu, w której zatrudnienie znalazły osoby w trudnej sytuacji życiowej, zapoczątkowała odważną działalność prospołeczną w mieście. Rozrosła się ona do tego stopnia, że "Konar" to już nie tylko zaplecze do robienia pierogów, ale spółdzielnia, która stawiana jest za wzór na Podkarpaciu.
Początki nie należały do najłatwiejszych, bo w 2005 roku urzędy pracy nie oferowały na rozwinięcie działalności takich dotacji jak obecnie. Poza tym niewiele osób w ogóle wiedziało jak poprowadzić ten nietypowy biznes oparty na współpracy z ludźmi "defaworyzowanymi" na rynku pracy. Aneta Englot, która jest szkoleniowcem w Zakładzie Doskonalenia Zawodowego, często spotykała się z kobietami, które nie wierzyły w siebie.
- Wtedy zrodził się pomysł utworzenia spółdzielni. Zebraliśmy siedmioosobową grupę długotrwale bezrobotnych - dwóch mężczyzn i pięć kobiet. Dużo w tym temacie zdziałał mój kolega Ryszard, który wrócił z zagranicy i nie mógł znaleźć pracy. To między innymi on wyłożył pieniądze na start - wspomina A. Englot.
Inicjatywa spotkała się z przychylnością właściciela "Akwarium", lokalu przy ul. Waryńskiego, który zgodził się na opłatę czynszu wtedy, gdy spółdzielnia zacznie zarabiać. Przedsiębiorca ze Słupska zgodził się sprzedać z odroczonym terminem płatności sprzęt potrzebny do prowadzenia działalności gastronomicznej, bo taki profil przybrał "Konar".
- Pomyślałam, że najszybciej kobiety odnajdą się w kuchni, przy gotowaniu. Postawiliśmy na produkcję pierogów, które szybko znalazły nabywców, zwłaszcza, że sprzedawaliśmy je po niecałe dwa złote za porcję - opowiada A. Englot.
Klientów przybywało, "Konar" zaczął świadczyć usługi cateringowe, zdobył 40 tysięcy złotych w konkursie grantowym, w 2007 roku otrzymał nagrodę od ministra pracy i polityki społecznej za wybitne osiągnięcia w działalności społeczno-gospodarczej oraz zaangażował się w działalność Ogólnopolskiego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Socjalnych. Spółdzielnia zaczęła także startować w przetargach. W 2005 roku "Konarowi" udało się wygrać w jednym z nich - przez pięć lat pracownicy spółdzielni przygotowywali obiady dla podopiecznych Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego w Tarnobrzegu. Potem przyszły szkoły i przedszkola, dożywianie mieszkańców miasta, dostarczanie posiłków osobom starszym, catering oraz prowadzenie klubokawiarni w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej.
- Rozwinęliśmy skrzydła dzięki nowej siedzibie. W jej znalezieniu pomógł prezydent Norbert Mastalerz, który użyczył nam stołówkę w dawnym internacie "Budowlanki". On zrozumiał, że "Konar" to nie prywatny biznes Anety Englot, ale przedsięwzięcie społeczne, wspierające tworzenie nowych miejsc pracy - podkreśla pani prezes.
Z siódemki zatrudnionych osób, kadra zwiększyła się do ponad dwudziestu pracowników. Wielu z nich borykało się z bardzo trudną sytuacją życiową. - Do naszego baru przy ul. Waryńskiego przychodziła matka z dzieckiem. Dziewczynka zawsze miała wyliczone pieniądze na obiad. Ona jadła, a matka patrzyła. Okazało się, że jest tak biedna, że od dziesięciu lat żyje w mieszkaniu bez prądu. Zatrudniliśmy ją. Dzięki naszemu wsparciu wyszła na prostą - mówi szefowa spółdzielni. (...)
Monika Stojowska
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz