Świetnie powodzi się szefostwu będącej w likwidacji Kopalni Siarki "Machów". Rada Nadzorcza tej, należącej do tarnobrzeskiego samorządu, spółki przyznała niedawno specjalne nagrody. Osoby związane z kopalnią mówią, że chodzi o sumy sięgające nawet 50 tys. zł.
- Dostaliśmy nagrody, ale nie powiem w jakiej wysokości - mówi likwidator, a wcześniej prezes kopalni Robert Niedbałowski (na zdjęciu z prawej). Zapytany o to, czy chodzi o trzykrotną wysokość pensji mówi: "chyba tak". Jak wyjaśnia, Rada przyznała nagrody jemu i dyrektorowi do spraw ekonomiczno-finansowych i jednocześnie głównemu księgowemu Witoldowi Bochyńskiemu (z lewej). Za co? R. Niedbałowski mówi, że... nie pamięta uzasadnienia. Z pytaniami o szczegóły odsyła do Rady Nadzorczej.
Zadzwoniliśmy do jej członka i jednocześnie dyrektora kancelarii prezydenta Norberta Mastalerza (reprezentującego głównego udziałowca tej spółki, jakim jest miasto Tarnobrzeg) Wojciecha Malickiego, ten jednak poinformował nas, że komentarza może nam udzielić jedynie przewodniczący Rady Roman Szymczak (pełnomocnik prezydenta do spraw nadzoru nad spółkami należącymi do miasta).
Nie udało się nam jednak z nim skontaktować - nie odbierał telefonu. Nie wiemy dokładnie, jaka jest wysokość nagród, jakie dostali R. Niedbałowski i W. Bochyński. Zajrzyjmy więc do ich oświadczeń majątkowych. Niestety, ostatnie, jakie można pobrać ze strony tarnobrzeskiego Urzędu Miasta dotyczą roku 2012, więc nie są to zbyt aktualne dane (obaj ponowie zarabiają dziś ponoć mniej, niż wtedy).
Dla orientacji, o jakie sumy może chodzić, informacje te jednak w zupełności wystarczą. W. Bochyński będąc członkiem Zarządu Kopalni Siarki "Machów", dyrektorem do spraw ekonomiczno-finansowych i głównym księgowym, przez rok zarobił 179 tysięcy złotych. R. Niedbałowki prezesem kopalni został w połowie października 2012 roku i, jak wynika z jego oświadczenia majątkowego, do końca roku zarobił tam 31,5 tysiąca złotych.
R. Niedbałowskiego na pytanie o to, czy nie widzi nic niestosownego w przydzielaniu przez Radę Nadzorczą wysokich nagród w sytuacji, gdy kopalnia jest likwidowana, a jej pracownicy sukcesywnie zwalniani, odpowiedział tak: - Powiem tylko, że mam o jedną trzecią mniejszą pensję niż poprzednik, ze względu na to, że jestem likwidatorem. My teraz jesteśmy na widelcu, bo musimy składać oświadczenia majątkowe (jako szefostwo spółki ze stuprocentowym udziałem miasta - red.), natomiast poprzednicy zarabiali takie same pieniądze. (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz