Rozmowa z KAMILEM KALINKĄ pełniącym obowiązki prezydenta Tarnobrzega.
- Jaką sytuację zastał Pan w Urzędzie Miasta przejmując obowiązki włodarza Tarnobrzega?
- Przez prawie dwa tygodnie urząd był sparaliżowany, bo nie było osoby, która mogłaby podejmować decyzje. Nagromadziło się więc bardzo dużo dokumentów, które czekały na podpis - faktury, decyzje, pozwolenia, odpowiedzi na różnego rodzaju pisma. Wszystko było wstrzymane. Bardzo wiele spraw było niezałatwionych.
- Jakie były Pana pierwsze decyzje?
- Pierwszą sprawą było zatwierdzenie wszystkich oczekujących przelewów - wypłat dla pracowników administracji, ale także dla mieszkańców czekających na zasiłki z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Gdy tylko otrzymałem informację o powołaniu na stanowisko, wydałem polecenie, aby je zrealizować. Udało się to załatwić błyskawicznie, bo panie skarbnik Urzędu Miasta i dyrektor MOPR wszystko wcześniej przygotowały. Drugą sprawą, którą się zająłem, było rozwiązanie problemu z gospodarką odpadami na terenie miasta.
- Tutaj nieoczekiwanie pojawiły się schody...
- Niestety tak. Wezwałem firmę FCC, która wygrała przetarg na świadczenie usług, do podpisania umowy. I dostałem odpowiedź, że postanowiła od niej odstąpić (o powodach tej decyzji piszemy na stronie 13. - red.) Mogła sobie na to pozwolić, gdyż 5 marca wygasła gwarancja podpisania umowy. Krótko mówiąc, firma mogła z niej zrezygnować, nie ponosząc żadnych konsekwencji - nie płacąc żadnych kar. Było to dla nas zaskoczenie i spory problem.
- Kto zatem będzie teraz odbierać śmieci od tarnobrzeżan? I czy nie będą oni musieli za to zapłacić więcej niż zakładano?
... (rn)
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu "TN".
gwiazda20:30, 19.03.2018
0 0
Następny tarnobrzeski "gwiazdor". Zobaczymy jak długo. 20:30, 19.03.2018