Na czerwcową sesję Rady Miejskiej Stalowej Woli przyszło kilkudziesięciu rodziców z dwóch szkół podstawowych, PSP-11 i PSP-7. Połączył ich protest przeciwko wynikom konkursów na dyrektorów obu placówek oraz wspólne żądanie odstąpienia przez prezydenta od konkursowych rozstrzygnięć.
Rodzice - przynajmniej ci, którzy odważyli się protestować - uznają konkursy za nieuczciwie przeprowadzone oraz krzywdzące dla "ich" faworytów. Są przekonani, że były one "ustawione", ponieważ o wynikach konkursów mówiło się "na mieście" na długo przed ich formalnym rozstrzygnięciem. W PSP-11, szkole dużej i dla systemu edukacyjnego miasta ważnej, po odejściu na emeryturę dotychczasowej dyrektor, o miejsce po niej ubiegała się jej zastępczyni - osoba doskonale znająca szkołę i jej problemy, gotowa wejść w rolę niejako z marszu i płynnie. Okazało się jednak, że ją z konkursu wyeliminowano, i to już przed startem. Powód? Na kopii jej CV na jednej ze stron brakowało... parafki. Część rodziców postanowiła zaprotestować.
- Niech już nawet będzie ktoś nowy, ale przynajmniej z tej szkoły. Ktoś, kto zna nasze dzieci - apelowała do prezydenta i radnych jedna z matek. Ona i inne "protestantki" przywoływały wyroki kilku Wojewódzkich Sądów Administracyjnych, które stawały po stronie kandydatów utrąconych wcześniej z powodu uchybień formalnych. Choć prezydent miasta Lucjusz Nadbereżny dowodził, że konkurs nie był ustawiony ("bo przecież kandydat PiS też odpadł"), w kilka dni później ogłosił, że cała procedura została unieważniona i będzie rozpisana od nowa... (jr)
WIĘCEJ W NAJNOWSZYM WYDANIU "TYGODNIKA NADWIŚLAŃSKIEGO" LUB eTN.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz