Ta historia dowodzi, że obok nas żyją ludzie, dla których uczciwość i poczucie bycia w porządku wobec siebie samego jest ważniejsze od pieniędzy. Ludzie, których można by pokazywać światu jako bohaterów, gdyby nie to, że wolą pozostać anonimowi...
- Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam, że leży przed nim banknot stuzłotowy. Dalej leżały kolejne. Okazało się, że między nimi był jeszcze pasek, którym zostały złączone gdy wybierano je z banku. Rozkleił się on przez deszcz i dlatego pieniądze się rozsypały - mówi pani Małgorzata o sytuacji, jaka spotkała ją kilkanaście dni temu na parkingu przed tarnobrzeskim marketem budowlanym "Mrówka".
Kobieta nie liczyła pieniędzy i nie zastanawiała się, co ma zrobić. Pomyślała, że ktoś musiał je zgubić, więc trzeba mu je oddać. Tak po prostu.
- Może człowiek, który je stracił wziął właśnie kredyt? Może zbierał na coś? A może to były jego ostatnie oszczędności? - mówi. W sklepie banknoty wysuszono i przeliczono. Ich ilość zgadzała się z kwotą widniejącą na pasku, którym były spięte - 10 tysięcy złotych. Na miejsce wezwano policję. Funkcjonariusze spisali dane pani Małgorzaty, zabezpieczyli banknoty i zabrali je na komendę.
- Nie potrafiłabym zabrać czyichś pieniędzy. Oddałam je, bo czułam, że tak powinno się postąpić w takiej sytuacji. Tak zostałam wychowana. Dzięki temu czuję się w porządku wobec siebie, wobec osoby, która je zgubiła i wobec całego świata. Ta sytuacja sprawiła, że mogę mówić, że jestem osobą odpowiedzialną. Zdałam egzamin z życia, z dojrzałości - tłumaczy pani Małgorzata. Podajemy jedynie jej imię i nie publikujemy jej wizerunku, ponieważ tylko pod takim warunkiem zgodziła się na rozmowę z nami. Tłumaczy, że nie chce rozgłosu, bo nie dlatego oddała znalezione pieniądze, by się tym chwalić. - Nie chcę, żeby ktoś robił ze mnie bohatera. Chcę za to, aby każdy, kto kiedyś znajdzie się w podobnej sytuacji, zachował się tak, jak ja.
Na drugi dzień pani Małgorzata odebrała telefon z policji z informacją, że udało się odnaleźć właściciela pieniędzy i pytaniem, czy zgadza się, by przekazać mu numer jej telefonu, aby mógł podziękować. Zgodziła się, ale nie chce mówić o tym, co usłyszała w słuchawce. Zdradza jedynie, że słowa tego mężczyzny ją wzruszyły.
Właściciel zaginionej gotówki przekazał kobiecie tysiąc złotych znaleźnego. (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz