Niedawno staraliśmy się na łamach "TN" pokazać, jak dalece wydarzenia rozgrywające się na Ukrainie wiążą się także i z naszym codziennym życiem, interesami naszych firm, obywateli. Dziś spoglądamy na to samo zjawisko z nieco innej perspektywy.
- W sprawie stabilizacji, niestety, nie mam dobrych wieści - mówi zaprzyjaźniony z nami Artur Grossman mieszkający we Lwowie. - Trzeba porzucić sztampowe myślenie o Ukrainie i oderwać się od prostego przekazu MSZ "nie podróżuj!", a wczytać się w kontekst. A to, niestety, zabiera czas. Z uwagi na obecną politykę władz Federacji Rosyjskiej będziemy mieli do czynienia z ciągłymi próbami destabilizacji sytuacji na Ukrainie. I to nie jest perspektywa dni lub tygodni, tylko miesięcy lub lat. Albo do czasu zmiany władzy w Moskwie, albo, jak to się stało po wydarzeniach 2004 r., do czasu zainstalowania przez Moskwę swoich ludzi w Kijowie.
Według naszego przyjaciela, obecnie turystyczną Ukrainę należy podzielić na trzy regiony i ściśle trzymać się przyjętego podziału.
Pierwszy - obwód doniecki, ługański i Krym - to obszar wojny i bezprawia. Odradzane są jakiekolwiek wyjazdy w ten region. - Przy całej mojej słabości do Krymu, licznych podróżach, książkach, wywiadach itd., trzeba wyraźnie powiedzieć, że na najbliższy rok trzeba będzie o nim zapomnieć, gdyż obecnie trwa tam ogromne zamieszanie i próżnia prawna. W przyszłych latach, być może, będą możliwe wyjazdy na Krym, ale wyłącznie dla szczególnie zdeterminowanych turystów i na specjalnych zasadach - ocenia Artur.
Drugi region to obwody: odeski, mikołajowski, chersoński, zaporoski, dniepropietrowski i charkowski. To obecnie jest obszar bezpośrednich interesów Kremla. Nie licząc Kijowa, to najbogatsze w różnorakie zasoby obwody Ukrainy, z mniejszym lub większym, ale jednak widocznym procentem osób, będących pod wpływem propagandy rosyjskiej oraz tęsknoty do ZSRR. - Wyjazdy biznesowe w ten region są jak najbardziej możliwe, niemniej absolutnie nie polecałbym w najbliższym czasie organizowania wycieczek turystycznych do regionów, które na mapie są oznaczone kolorem innym niż niebieski. (...)
Jerzy Reszczyński
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz