Firma powstała jeszcze w 1989 roku. W szczytowym okresie, pod koniec poprzedniej dekady, w dwóch zakładach zatrudniała blisko osiemdziesięciu pracowników i warta była kilka milionów złotych. Dzisiaj jej właścicielowi z całego majątku zostały dwa psy.
Człowiekiem, który od wielu miesięcy nie może wejść na teren firmy, którą zbudował od podstaw, jest Wiesław Wojtas (na zdjęciu) - legenda solidarnościowego podziemia w Stalowej Woli, przywódca strajkowy w Hucie "Stalowa Wola" w 1988 r., komisarz wyborczy Regionalnego Komitetu Obywatelskiego "S" w wyborach w 1989 roku, w 2008 r. w uznaniu znamienitych zasług dla Rzeczypospolitej Polskiej, za działalność na rzecz przemian demokratycznych i wolnej Polski, odznaczony przez Prezydenta RP Krzyżem Oficerskim OOP.
I oto człowiek, który pomimo licznych represji i szykan ze strony władz w latach 80. (był internowany w ZK Załęże i uwięziony w obozie wojskowym w Czerwonym Borze, wyrzucany z pracy), nie poddał się, dzisiaj bezradny wobec byłych partnerów biznesowych zwołuje konferencję prasową, by opowiedzieć dziennikarzom historię swojej likwidowanej właśnie firmy. Historię bez hapy endu, stanowiącą jednak bezcenny materiał szkoleniowy dla studentów biznesu i zarządzania.
ROK 1989
W piśmie skierowanym w listopadzie 2013 r. do Prokuratora Rejonowego w Stalowej Woli Wiesław Wojtas napisał m.in.: "Po odejściu z "Solidarności" w Hucie "Stalowa Wola" rozpocząłem działalność gospodarczą w branży obróbka skrawaniem. Zacząłem ją w przydomowym garażu. Po 23 latach pracy dorobiłem się 2 zakładów, w co zainwestowałem wszystkie dochody. Wydaje mi się, że przez te lata nie dorobiłem się opinii oszusta. Mam wielu przyjaciół".
W 1989 r., po częściowo demokratycznych wyborach do parlamentu, Wiesław Wojtas, wpływowy przewodniczący Regionalnego Komitetu Obywatelskiego "Solidarność" w województwie tarnobrzeskim, nagle rezygnował ze wszystkich funkcji w reaktywowanym związku i w skupiającym opozycję RKO. Wielu jego kolegów tę decyzję przyjęło najpierw z niedowierzaniem, później nawet z pewną irytacją. Odchodził doświadczony i świetny organizator, przede wszystkim jednak działacz opozycji z ogromnym autorytetem. A on cierpliwie tłumaczył, że od jesieni 1980 roku nie miał zbyt wiele czasu dla rodziny, która przecież ciężko przeżywała jego uwięzienie i zatrzymania, rewizje i przesłuchania. Tłumaczył, że chce teraz zabezpieczyć jej byt materialny, robiąc to na czym zna się najlepiej.
Dlatego w lipcu 1989 r. uruchomił w Stalowej Woli Zakład Ślusarsko-Mechaniczny. Po pobycie w Kanadzie zaczął za zarobione pieniądze skupować i remontować maszyny tokarskie, których wówczas chętnie pozbywały się duże przedsiębiorstwa przemysłowe. W garażu obok domu zaczął produkować to, co "wielkim" produkować się nie opłacało. Z roku na rok zwiększał zatrudnienie i asortyment wyrobów. W końcu zaczął rozglądać się za nową siedzibą firmy.
W ROZKWICIE
W połowie lat 90. Wiesław Wojtas i jego dwudziestu pracowników przestało mieścić się w przydomowym garażu na Asnyka. Zresztą właściciel firmy nie miał już sumienia narażać życzliwych dotąd sąsiadów na hałas kilkunastu pracujących maszyn. Dlatego kupił na ul. Przemysłowej kawałek terenu z ruiną budynku administracyjnego.
W ciągu roku postawił halę produkcyjną i w końcu Zakład Produkcyjno-Usługowym "Stalwo" Wiesława Wojtasa zaczął funkcjonować w cywilizowanych warunkach. I to w dzielnicy przemysłowej, gdzie nikt nikomu nie liczył decybeli i podjeżdżających ciężarówek. To był naprawdę dobry okres dla firmy, do której trafiły nie tylko nowe maszyny, ale i nowi pracownicy.
- Weszliśmy w spawalnictwo, rozpoczęliśmy produkcję elementów dla budownictwa, podejmując współpracę z firmą "Ulma" ze Starachowic, dużą i znaną hurtownią elementów budowlanych -mówi Wiesław Wojtas. To właśnie przedstawiciele "Ulmy" namówili go na wejście do stalowowolskiej specjalnej strefy ekonomicznej. Dzięki temu firma "Stalwo" miała mieć nowe zamówienie. I tak się stało - kosztem ponad miliona złotych Wiesław Wojtas kupił i wyremontował część hali dawnego wydziału Z2 HSW przy ul. Grabskiego.
Uruchomienie nowego zakładu nastąpiło w kwietniu 2008 roku.- Mieliśmy obiecane duże zamówienia na cały rok, ale po trzech miesiącach rozpoczął się w budownictwie kryzys. Robota skończyła się dosłownie z dnia na dzień. Ale nie zwolniłem załogi, trochę naiwnie licząc, że kłopoty z zamówieniami skończą się po kilku miesiącach - wyjaśnia. Ale kryzys dopiero się zaczynał.
ZASADA DOMINA
W pierwszej jego fazie firmie "Stalwo" jakoś udało się uniknąć finansowego tąpnięcia. W tamtym czasie Wiesław Wojtas nawiązał współpracę z giełdową spółką Polimex-Mostostal S.A., jednym z polskich potentatów na rynku usług inżynieryjno-budowlanych. Przez krótki okres w firmie "Stalwo" nastąpiło uspokojenie nastrojów, ale okazało się, że był to tylko spokój przed burzą. Bo wkrótce dramatycznie skurczył się rynek zamówień i mniejsi producenci rozpoczęli bratobójczą walkę. (...)
Piotr Niemiec
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz