Zamknij

Nasz nowy stary dom. Zamarzyła im się lasowiacka chata w malowniczej okolicy [Reportaż]

10:21, 24.12.2022 . Aktualizacja: 16:28, 25.12.2022
Skomentuj

Na działce położonej w  malowniczej okolicy – w miejscowości Stany (gm. Bojanów, pow. stalowowolski) zdecydowali się postawić dom. Nie chcieli jednak murowanego, marzyła im się lasowiacka chata. Sentyment do lat dzieciństwa spędzonych na wsi oraz fascynacja odtwarzaniem dawnego folkloru skłoniły Katarzynę i Wojciecha Januszczaków do kupienia starego drewnianego domu i dostosowania go do współczesnych warunków mieszkalnych.

– Wśród takich domów się wychowaliśmy. Podejmując decyzję o  posiadaniu własnego, doszliśmy do wniosku, że najbardziej podoba nam się nasza lokalna architektura. Zamiast stawiać nowy dom, postanowiliśmy odtworzyć stary – mówi Katarzyna Januszczak, autorka fanpage’a „Z drewnianej Chaty” i członkini Klastra Lasowiackiego.

CHATA Z DUSZĄ

Jak podkreśla obecna właścicielka chaty, w kulturze lasowiackiej cała otoczka związana z  budową domu była niezwykle ciekawa.

– Puszcza Sandomierska słynęła z doskonałych cieśli. Pozyskiwanie drewna na dom był to cały poważny proces. Miało znaczenie zarówno to, skąd drzewo pochodzi, jak i o jakiej porze się je ścina, jak składuje. Cała symbolika i  obrzędowość związana z  budową domu lasowiackiego jest fascynująca. Mówi się, że w takim domu po prostu lepiej się żyje – mówi właścicielka drewnianej chatki.

Nie inaczej było w również w tym przypadku. Utrudnienia jednak w żadnym stopniu nie odwiodły małżeństwa od mozolnych poszukiwań. Po obejrzeniu około trzydziestu domów, w końcu udało znaleźć się ten „jedyny”. Zbudowana w latach 40. chatka stała w Wilczej Woli (gm. Dzikowiec, pow. kolbuszowski). Dom znajdował się na posesji pana, który się w nim wychował. Obecnie wraz z żoną mieszka on w murowanym domu obok, ale przez lata dbał o dobrą kondycję rodzinnego domostwa, które teraz zdecydował się odsprzedać małżeństwu ze Stalowej Woli.

– Zrobiliśmy wiele kilometrów, nim odnaleźliśmy dobrze zachowaną chatkę, której właściciele dbali, by nie przeciekał jej dach, a drewno było w jak najlepszym stanie. Gospodarze mieli dla niej serce – mówi K. Januszczak.

Kolejnym etapem po znalezieniu „tego jedynego” domku, było rozłożenie go na części składowe, przetransportowanie, a następnie ponowne odtworzenie jego konstrukcji. Wówczas zaczęły się poszukiwania specjalisty, który podjąłby się tego zadania.

– Pojawił się problem z  fachowcami zajmującymi się przenoszeniem domów i potrafiącymi pracować w starym drewnie. Takich osób w  naszej okolicy jest niewiele. Nie jest też łatwo zdobyć stare drewno, a uzupełnienie braków w materiale wydłuża cały proces. Obróbka i zabezpieczenie takiego drewna wymaga o wiele większego nakładu pracy w porównaniu do stosowania nowych materiałów – tłumaczy właściciel chaty.

Ostatecznie małżeństwu udało się znaleźć firmę specjalizującą się w odtwarzaniu starych, drewnianych chatek i powierzyli jej losy swojego przyszłego domu. Podczas rozbiórki obecni byli poprzedni właściciele, którzy nie stronili od wspomnień i wzruszeń.

– Stali o laskach i bacznie się przyglądali. Nie odeszli ani na chwilę. Nie instruowali, nie pouczali, tylko patrzyli. Dało się wyczuć, że mają ogromny sentyment do tego miejsca. Było to również dla nas bardzo wzruszające przeżycie – opowiada K. Januszczak.

Z Wilczej Woli chata z historią przyjechała do Stanów, gdzie została odtworzona. Idea zakupu starego domu spotkała się z różnym odbiorem. Miała wielu fanów, ale nie brakowało też malkontentów.

– Na pewno fakt ten rozbudził ciekawość. Sporo osób dopytywało o szczegóły. Niektórzy dali się przekonać, że jest to fajny pomysł i tańszy niż budowa domu murowanego. Trzeba jednak liczyć się z niedużym metrażem, powierzchnia naszego domu wynosi ok. 66 mkw. – mówi K. Januszczak.

NATURALNY RECYKLING

Małżeństwo zdecydowało się zmienić układ wnętrza, pozostawiając otwartą przestrzeń na parterze domu, na poddaszu zaś aranżując sypialnię.

– Staramy się wykorzystać jak najwięcej starego drewna, które odzyskaliśmy z rozbiórki chaty. Nie licząc bali ścian zewnętrznych oraz części głównych belek stropowych, które przenieśliśmy i sprawują tę samą funkcję od osiemdziesięciu lat, odzyskane drewno zostało wykorzystane do wykończenia wnętrza chaty. Stare deski stropowe posłużyły do obicia części ścian, konstrukcja niektórych ścianek działowych wewnątrz chaty została wykonana z  odzyskanych bali, które zostały oczyszczone i  wyszlifowane. Wcześniej były pokryte trzciną i  tynkiem. Wykorzystaliśmy także około stuletnie belki z innego domu do wykonania słupów wsporczych konstrukcji stropu – tłumaczy W. Januszczak.

Jak wspomina pani Katarzyna, samodzielnie z mężem obrabiają drewno, tworząc wyjątkowy, rustykalny wystrój wnętrza. – Stare drewno służy nam do robienia półek, ram lustra, żyrandoli i  stolików. Bale pozostałe z przebudowy chaty wkomponowujemy w wystrój wnętrza i tym sposobem na przykład deski ze stropów tego domu trafiły na ściany – opowiada nasza rozmówczyni.

Przebudowa domku stała się dla małżeństwa pasją, której poświęcają wolne chwile. Jak nie działają, to doszkalają się poprzez źródła internetowe.

– Sami wszystko montujemy, tylko przy bardziej skomplikowanych zabiegach korzystamy z pomocy specjalistów. Dlatego też otrzymywaliśmy wiele pytań na naszym fanpage’u na przykład na temat utykania ścian – mówi K. Januszczak.

Fachową nazwą tego zabiegu było niegdyś „mszenie”, czyli wypełnianie szczelin pomiędzy balami mchem.

– My odeszliśmy od tradycyjnych metod z tego względu, iż gatunki mchów nadających się do mszenia są pod ochroną i można je pozyskiwać jedynie za zgodą RDOŚ, co popieramy bo wolimy je żywe i zielone – mówi ze śmiechem pan Wojciech.

– Proces ten jest bardzo prosty i polega na uszczelnieniu przestrzeni pomiędzy balami wełną drzewną. Następny krok to zabezpieczenie szczelin z zewnątrz spoiną wykonaną z zaprawy cementowej. Efekt końcowy, wizualny i użytkowy nie różni się od tego pierwotnego, różnica jest oczywiście w stosowanych materiałach. Wełna drzewna zastąpiła mech, a zaprawa cementowa zastąpiła glinę. Nie we wszystkich chatach szczeliny pomiędzy balami zatykano spoinami. Stosowano je głównie ze względu na to, że z czasem ptaki podbierały mech do budowy swoich gniazd – mówi właściciel domku.

PEJZAŻ JAK ZA DAWNYCH LAT

Domek państwa Januszczaków zlokalizowany jest w pobliżu lasu. Tak samo pięknie prezentuje się zimą, kiedy śnieg okrywa dach i pobliskie drzewa, jak i latem, kiedy tereny wokół porośnięte są polnymi kwiatami i dziką roślinnością.

– W  naszym ogródku chcielibyśmy odtwarzać rodzime rośliny, które pamiętam jeszcze z  ogródka mojej mamy, m.in. rudbekie, malwy, cynie, nagietki, aksamitki, floksy, dalie, georginie czy astry. Docierając do kolejnych ciekawostek na temat dawnego życia na wsi, inspiruję się i dodaję kolejne elementy aranżacji przestrzeni w domu i wokół niego – mówi K. Januszczak.

W ten sposób dom zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz wygląda jakby przeniósł w czasie. Pani Katarzyna wraz z mężem cały czas zbierają dawne przedmioty codziennego użytku, by podkreślić swojski rodowód chaty.

– Kiedy na portalu typu olx pojawia się maślniczka czy niecka z tych terenów albo skrzynia wianowa, staramy się takie rzeczy zakupić, bo o to z roku na rok będzie coraz trudniej.

PROSTO „Z DREWNIANEJ CHATY”

Aby dzielić się postępami prac przy przenosinach domu i jego wykańczaniu, a przy okazji promować kulturę lasowiacką, pani Katarzyna założyła na Facebooku swoją stronę pn. „Z  drewnianej Chaty”.

– Zależało nam, żeby pokazać, że da się w ten sposób żyć, że są tacy, którzy kochają lokalną architekturę i  dają jej drugie życie – mówi właścicielka chaty.

– Przeniesienie chaty, jak i pomysł Kasi z prowadzeniem fanpage’a miały na celu zachęcenie innych do przenoszenia, bądź remontowania starych drewnianych domów, nie tylko w naszym regionie. Od początku budowy ani przez chwilę nie żałowaliśmy podjętej decyzji – dodaje jej mąż.

– Ten pomysł jest dla tych, którzy lubią stare drewniane domy, chcą zadbać o środowisko i interesują się tradycyjną lokalną architekturą. Do inicjatywy „Z drewnianej chaty” dołączyła jeszcze jedna, równie istotna – promocja lokalnych dzieł inspirowanych sztuką ludową.

K. Januszczak w  przestrzeni wirtualnej dzieli się twórczością współpracujących z nią rękodzielników i artystów. Na jej stronie można zakupić zarówno ceramikę z charakterystycznymi wzorami serca lasowiackiego, jak i bluzy, makramy, ozdoby haftowane lub dziergane. Właścicielka drewnianej chaty przyznaje, że to praca w Miejskim Domu Kultury i spotkania z ludźmi, pasjonatami kultury i etnografii, spowodowały, że wykiełkowała w niej fascynacja folklorem. Właśnie tam również narodziła się idea zawiązania klastra lasowiackiego, zrzeszającego tych, którzy próbują swoje pasje przekuć w atut regionu.

– Wiele tracimy, gdy wiedza na temat naszych przodków nie jest pielęgnowana w rodzinach, bo w szkołach edukacja regionalna przecież dopiero kiełkuje – mówi K. Januszczak. – Ja o Lasowiakach usłyszałam pracując w MDK. Wtedy dopiero zaczęło się o nich mówić, nie było tak, jak obecnie. Teraz w tym temacie jest naprawdę ogromne przebudzenie. Liczymy na to, że wkrótce, po pandemii, klaster będzie mógł bardziej rozwinąć skrzydła i rozkwitnie działalność twórców pielęgnujących naszą rodzimą kulturę – mówi właścicielka chatki.

Martyna Gawlik

Dołącz do nas na Facebooku!Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i fotorelacje. Jesteśmy tam, gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%