Podzieleni

Wygląda na to, że awantura związana z  likwidacją nieformalnego przytuliska dla psów i  kotów, działającego w  wyłączonym z  eksploatacji budynku przy ulicy św. Barbary w Tarnobrzegu, doprowadziła do podziału w gronie osób chcących pomagać bezpańskim zwierzętom. Linię tego podziału wyznacza temperatura stosunków z Urzędem Miasta.

Wolontariusze Tarnobrzeskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt "Ogród Świętego Franciszka" dwa tygodnie temu  opuścili  budynek  przy  ulicy  św.  Barbary.  Wyprowadzka  odbywała  się  w  nerwowej  atmosferze,  ponieważ urzędnicy telefonicznie poinformowali ich, że za 30 minut drzwi budynku zostaną zaplombowane. Ostatecznie udało się wynegocjować, że mają na to sześć godzin.

Rzeczy przewieziono do magazynu, bo stowarzyszenie nie posiadało innej siedziby - trwał jeszcze remont niewielkiego budynku przy ulicy Wyszyńskiego, który przekazała Tarnobrzeska Spółdzielnia Mieszkaniowa (pomiędzy Państwową Wyższą Szkoła Zawodową a budowanym obecnie blokiem). Do niedawna wydawało się, że "Ogród..." zajmie zarówno ten budynek, jak i drugi - w Machowie, wskazany przez miasto na lokalizację tymczasowego przytuliska. TSPZ miało pomysł na zagospodarowanie obydwu miejsc.

W budynku znajdującym się w centrum miasta miały, między innymi, przebywać zwierzęta wymagające stałej opieki - chore, zaniedbane, zagłodzone. Tutaj miały też trafiać te przywożone w "niestandardowych" godzinach z tak zwanych interwencji. W końcu to tutaj młodzi wolontariusze mieli na co dzień opiekować się czworonogami.

W Machowie działałoby natomiast "właściwe" przytulisko, w którym mieszkałyby zwierzęta czekające na adopcję. O użyczeniu tego drugiego budynku z władzami miasta rozmawiała Dagmara Saganiak, która niedawno zastąpiła Mariusza Mazura na stanowisku prezesa "Ogrodu Świętego Franciszka". Członkowie Stowarzyszenia mówią wprost, że zmiany na czele zarządu TSPZ dokonano, bo docierały do nich sygnały, że prezydent Norbert Mastalerz nie chce rozmawiać  z  dotychczasowym  prezesem  -  miał  bowiem do niego pretensje o wywołanie szumu medialnego wokół przytuliska na św. Barbary i ogólnie tematu bezdomności zwierząt na terenie Tarnobrzega.

Ta roszada niewiele jednak pomogła "niesfornej" organizacji. Ostatecznie należący do Kopalni Siarki "Machów" budynek użyczono bowiem osobom, które chcą założyć nowe, "konkurencyjne" wobec "Ogrodu Świętego Franciszka" stowarzyszenie.

- Osoby, które podpisały umowę użyczenia budynku znajdującego się w Machowie, nie są członkami naszego stowarzyszenia. Zostały z niego wykluczone, a taką umowę podpisały za  naszymi  plecami.  Wygląda  na  to,  że  chyba  każdy  z  ulicy mógł pójść do urzędu i podpisać tę umowę - mówi Dagmara Saganiak, zaznaczając, że zanim do tego doszło, wszystko wskazywało na to, że TPSZ porozumie się z władzami miasta w sprawie problematycznego budynku. - To dla nas przykre. Jednego dnia prezydent twierdzi, że podpisze umowę z członkiem naszego stowarzyszania, którego do tego upoważniliśmy, a na drugi dzień okazuje się, że podpisano ją z kimś innym.

- Tak naprawdę ze strony miasta nigdy nie było oficjalnej oferty  dla  naszego  stowarzyszenia.  Były  jedynie  medialne deklaracje, które nie znalazły żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości - komentuje Mariusz Mazur. Norbert Mastalerz, zapytany o powód odstawienia na boczny tor jedynego, jak do tej pory, tarnobrzeskiego stowarzyszenia  zajmującego  się  opieką  nad  bezdomnymi  zwierzętami, mówi: - W sytuacji, gdy działalność prezesa stowarzyszenia (M. Mazura - red.) ograniczała się do eskalowania napięć, a nie do rozwiązywania problemów, te panie przyszły porozmawiać o tym, jak rozwiązać kwestię bezdomności zwierząt w sposób właściwy. (...) Te panie nie były nastawione roszczeniowo. Chciały jedynie, by użyczyć im budynek na okres zimy. Zaakceptowały lokalizację w Machowie, a nie zastanawiały się kto je tam dowiezie, nad tym, kto będzie za to płacił i tak dalej. (...)

Rafał Nieckarz

Więcej w papierowym wydaniu "TN".