Niby nadzwyczajna, a tak naprawdę dziwna sesja Rady Miasta Tarnobrzega. Dziwna, bo od momentu jej zwołania pewne były dwie rzeczy: że będzie burzliwa i że nie zakończy się niczym konkretnym. Program nie przewidywał bowiem przyjęcia przez radnych jakiejkolwiek uchwały czy stanowiska w sprawach reformy oświaty i zmian w sieci miejskich szkół, które były jej tematem.
Na żadnej z poprzednich sesji tej kadencji samorządu nie było takiej frekwencji. Zainteresowani tematem pracownicy szkół i rodzice szczelnie wypełnili salę obrad - nie tylko po to, aby się im przysłuchiwać, ale także po to, by wziąć w niej czynny udział. Taką chęć zgłosiło bowiem aż 12 osób spośród nich. Na samym początku wydarzyło się coś, co mogło zaprzeczyć temu, co napisaliśmy na wstępie. Otóż prezydent Grzegorz Kiełb zgłosił projekt uchwały, w której radni mieliby potępić reformę oświaty wprowadzaną przez rząd. Nie trafił on nawet pod głosowanie. Była to bowiem sesja nadzwyczajna, a w takim przypadku na zmianę porządku obrad musi zgodzić się każdy z radnych, którzy wnioskowali o jej zwołanie. Tymczasem przewodniczący Rady Miasta Kamil Kalinka, jeden z wnioskodawców, zaraz po zejściu prezydenta z mównicy stwierdził, że nie zgadza się na to i temat upadł... (rn)
WIĘCEJ W NAJNOWSZYM WYDANIU "TYGODNIKA NADWIŚLAŃSKIEGO" LUB eTN.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz