Urodzony w Tarnobrzegu Ferdynand Kuraś był uważany za jednego z najzdolniejszych polskich poetów ludowych. Jego twórczością zachwycali się Żeromski, Tetmajer, Rydel czy Kasprowicz. Ale był też jedną z najtragiczniejszych postaci polskiej kultury przełomu XIX i XX wieku.
Urodził się w Tarnobrzegu w 1871 r. Jego ojciec, Jan Kuraś, pochodził z Wielowsi. Był chłopskim synem, ale jak na ówczesne czasy wykształconym - skończył kilka klas gimnazjum. To wystarczyło, by został wiejskim nauczycielem. Gdy wybuchło powstanie styczniowe, poszedł walczyć, służył jako kurier. Po upadku powstania trafił do austriackiego więzienia. Po 9 miesiącach pomógł mu je opuścić również skazany za udział w narodowym zrywie hrabia Stanisław Tarnowski, późniejszy rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Udział w walkach, popowstaniowe represje i późniejsze więzienie odcisnęły piętno na Janie Kurasiu. Nie mógł odnaleźć się na wolności, zaczął pić. Wraz z wielodzietną rodziną żył w potwornej nędzy. Z dziewięciorga dzieci zmarło sześcioro, familia wielokrotnie przenosiła się z miejsca na miejsce. W takich warunkach wychowywał się przyszły poeta. Po latach, gdy wydał pamiętniki, opis dzieciństwa wstrząsnął czytelnikami. Sytuacje, gdy matka gotowała wodę w garnku, opowiadając dzieciom, że to ziemniaki i czekając, aż zmęczone zasną, do dziś budzą współczucie.
ŻEGNAJCIE DŹWIĘKI
Jakby dzieciństwo przyszłego poety nie było wystarczająco trudne, gdy Ferdynand Kuraś miał 7 lat, uległ wypadkowi. Uderzony porwanymi wichurą drzwiami stodoły w głowę, stracił słuch. Wówczas takie kalectwo było jak wyrok. Mimo tego chłopiec nauczył się sprawnie funkcjonować. A wiersz, który o tym napisał, Stefan Żeromski określił mianem "wysokiej piękności hymnu o rozkoszy słuchu i jedynym w literaturze świata pożegnaniem się z dźwiękiem"... (wel)
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz