Zamknij

Polowanie na bidony

11:21, 13.08.2014 TN Aktualizacja: 11:23, 13.08.2014
Skomentuj

Oglądanie na żywo wyścigu Tour de Pologne to dość specyficzna rozrywka. Sam przejazd kolarzy trwa krótką chwilę. Pasjonatom tego sportu pozostaje napawać się przede wszystkim towarzyszącą mu otoczką, a, jeśli dopisze szczęście, na pamiątkę zabrać do domu bidon...

Największy polski wyścig kolarski przez nasz region przejeżdżał tydzień temu - we wtorek, 5 sierpnia. Był to jego trzeci etap: 174  kilometry  z  Kielc  do  Rzeszowa.  Nasi czytelnicy pędzących kolarzy mogli oglądać między  innymi  w  Staszowie,  Nagnajowie, Tarnowskiej  Woli,  Nowej  Dębie  i  Kolbuszowej.  My  wybraliśmy  Tarnowską  Wolę, gdzie zlokalizowany był jedyny na tym etapie punkt żywieniowy lub - jak kto woli - strefa bufetowa.

Przebiegającą przez tę miejscowość drogę krajową numer  9 całkowicie zamknięto ponad pół godziny przed planowanym przejazdem  kolarzy.  W  lesie  przed  Tarnowską Wolą,  w  kilkunastometrowych  odstępach, ustawili się członkowie poszczególnych ekip, których zadaniem było podać zawodnikom torby  z  batonami  regeneracyjnymi  i  bidonami  wypełnionymi  napojem  izotonicznym. Pomiędzy nimi krzątali się ciekawscy mieszkańcy i... kolarze. Nie byli to jednak uczestnicy wyścigu, ale amatorzy tego sportu, którzy - w profesjonalnym rynsztunku - przyjechali tutaj nie tylko po to, by zobaczyć swoich idoli, ale po... ich bidony.

Pierwszą jaskółką sygnalizującą, że lada chwila  zza  najbliższego  zakrętu  wyskoczą kolarze,  był  przejazd  eskortującej  ich  kolumny - kilku policyjnych samochodów i  motocykli.

Wyścig  kończy  dużo  większa kolumna aut należących do poszczególnych teamów, z których każde wiezie na dachu kilka  zapasowych  rowerów.  Trzymają  się zaraz za kolarzami, aby w razie jakiejś awarii móc błyskawicznie zareagować. Całą tę kawalkadę  zamykają  karetki  pogotowia. Był też helikopter.

Gdy na horyzoncie pojawili się kolarze, w  strefie  żywieniowej  nastąpiło  ogromne poruszenie. "Bufetowi" czekali na swoich kolegów, trzymając w wyciągniętych rękach torby z prowiantem. Kolarze w pełnym pędzie  chwytali  je,  a  następnie  (lub  chwilę przed  tym)  wyrzucali  bidony,  z  których korzystali do tej pory. Kilkanaście sekund później zniknęli z pola widzenia.

"Bufetowi", gdy tylko rozdali wszystkie torby, biegli do  samochodów,  w  których  z  włączonym silnikiem czekali już pozostali członkowie załogi,  i  czym  prędzej  włączali  się  do  kolumny jadącej za kolarzami. W międzyczasie na poboczach drogi trwało polowanie na bidony.  Jedni  mieli  szczęście,  bo  bidony spadały  im  niemal  prosto  pod  nogi,  inni w  pośpiechu  przeczesywali  przydrożne rowy. (...)

Rafał Nieckarz

Więcej w papierowym wydaniu "TN".

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%