Dopiero w drugiej połowie roku 2018, równo w 80 lat po rozpoczęciu przez obecną Hutę "Stalowa Wola" działalności produkcyjnej, zostanie rozbrojona największa w regionie i jedna z 40 najgroźniejszych w Polsce, bomba ekologiczna. Kosztować to będzie ponad 30 milionów złotych.
Ciężar uporania się z niebezpiecznymi związkami chemicznymi, które od powstania Zakładów Południowych (czyli obecnej HSW) gromadzone były w sześciu usytuowanych na ówczesnym obrzeżu zakładu i miasta stawach osadowych, w 2009 roku wzięło na swe barki miasto. Huta, borykająca się wówczas z poważnymi problemami, nie była w stanie podjąć się takiego zadania. A ktoś to zrobić musiał, aby gromadzone w zbiornikach mordercze substancje (wśród nich są nasycone ciężką i agresywną chemią osady powytrawialniane i pohartownicze, pozostałości po farbach i lakierach) nie zrujnowały na zawsze Głównego Zbiornika Wód Podziemnych nr 425, zalegającego pod praktycznie całym północnym Podkarpaciem. Stanowi on gigantyczny rezerwuar wody pitnej dla obszarów rozciągających się od okolic Stalowej Woli i ujścia Sanu do Wisły, po Mielec, Dębicę i Rzeszów oraz poza Leżajsk. Na głębokościach od 10 do 30 metrów zalegają tu złoża wód, które można czerpać z wydajnością do 140 tysięcy ton na dobę. Czerpie z nich wodę pitną m.in. Miejski Zakład Komunalny w Stalowej Woli, zaspokajając zapotrzebowanie mieszkańców miasta na ok. 3 miliony ton dobrej wody pitnej rocznie... (r)
WIĘCEJ W NAJNOWSZYM WYDANIU "TYGODNIKA NADWIŚLAŃSKIEGO" LUB eTN.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz