Zamknij

Sadownicy zawiedzeni

10:56, 12.11.2014 TN Aktualizacja: 11:51, 12.11.2014
Skomentuj

Okazuje się, że mimo zapowiedzi pomocy dla polskich sadowników, ich sytuacja wcale się nie polepszy. Eksperci i sami sadownicy mówią jednym głosem, że program rekompensat zaproponowany im przez Komisję Europejską był nietrafiony i nieprzystający do polskich warunków.

Wielu  widzi  analogię  programu  rekompensat  dla  sadowników,  poszkodowanych w wyniku rosyjskiego embarga, do programu rekompensat czy odszkodowań sprzed kilku lat dla plantatorów ogórków i pomidorów poszkodowanych w związku ze słynną bakterią E-coli. Tym razem miało być prościej, jaśniej i przystępniej.

Niestety, procedury okazały się tak samo zawiłe, przepływ informacji ograniczony,  a  czasu  na  składanie  wniosków  było niewiele.  I  powiedzenie  "Mądry  Polak  po szkodzie" tu nie pasuje, bo przy wszystkich grzechach  osób  i  instytucji  odpowiedzialnych w kraju za te programy, wydaje się, że największym  winowajcą  jest  Komisja  Europejska, która zaproponowała naszym sadownikom  program  nieprzystający  do  naszych rodzimych  warunków,  i  mimo  ogromnego zaangażowania  sadowników,  odbije  się  on czkawką naszym rządzącym. A kto wie, może i samorządowcom w najbliższych wyborach. Chociaż, obiektywnie patrząc, oni są tu najmniej winni.

W Polsce rocznie produkuje się około 3,5 mln ton jabłek i pod tym względem jesteśmy w  ścisłej  światowej  czołówce.  I  uderzenie akurat w tę gałąź gospodarki jest dla naszego państwa bardzo dotkliwe. Ktoś niedawno  powiedział,  że  jabłko  jest  największym i  najbardziej  rozpoznawalnym  produktem eksportowym Polski i wprowadzenie zakazu eksportu tego owocu do Rosji to tak jakby Niemcom zakazać sprzedaży tam samochodów. Oczywiście należy zachować proporcje, ale coś w tym jest. Należy też pamiętać, że jeśli nic się nie zmieni, to najgorsze dopiero przed sadownikami, bo dziesiątki tysięcy ton owoców  najwyższej  jakości  już  są  zebrane i zalegają w chłodniach.

Wygląda na to, że wiosna też będzie trudna, bo embargo zostało wprowadzone na rok. Na razie. Dotychczas polscy sadownicy tylko do Rosji  eksportowali  około  700  tys.  ton  jabłek, a pozostałe około 0,5 mln ton szło do innych naszych południowo-wschodnich sąsiadów.

- Dzisiaj przekonujemy się, że embargo było ogromnym ciosem dla polskich sadowników, co dokładnie widzimy na przykładzie sadowników sandomierskich. Zwykle bywało tak, że na dobre dopiero po Nowym Roku Rosjanie zaczynali  kupować  polskie  jabłka.  Zobaczymy, co się stanie na początku przyszłego roku, jednak wszystko wskazuje na to, że tym razem Rosjanie  nie  odpuszczą  i  -  nie  chcę  być  tu złym prorokiem, bo sam jestem  sadownikiem  - sytuacja może być dramatyczna - mówi Wojciech  Borzęcki,  radny sejmiku  świętokrzyskiego  i  prezes  grupy producenckiej  "Sad Sandomierski".  Przyznaje  również,  że  nie dziwi się oburzeniu sadowników i protestom, które miały miejsce kilka dni temu.

Dzisiaj sytuacja jest taka, że cena jabłka konsumpcyjnego, czyli tego najwyższej jakości, kształtuje się na poziomie 40 groszy, jeśli w ogóle sadownik ma go gdzie sprzedać. W ubiegłym roku ta cena wynosiła nawet 1,2 zł. Z kolei cena jabłka przemysłowego oscyluje wokół kilkunastu  groszy  i  w  obu  przypadkach  są to ceny znacznie poniżej kosztów produkcji, a  paradoksalnie  sytuacja  jest  tym  bardziej dramatyczna,  że  tegoroczne  plony  jabłek były bardzo wysokie. To  wszystko  może,  niestety,  doprowadzić  do  bankructwa  części  producentów, a  w  konsekwencji  spowodować  niszczenie sadów  i  niższe  wpływy  podatków  do  gmin. Rolnicy  nie  zarobią,  to  kupią  mniej  nawozów, środków ochrony roślin, sprzętu itp. To będzie cios dla całej branży.

 - Dlatego unijny program  rekompensat,  który  miał  pomóc  sadownikom  przetrwać  ten  najgorszy  okres,  był dalece nietrafiony. Można odnieść wrażenie, że został żywcem zaadaptowany na polski grunt z zachodnich krajów Unii Europejskiej, z tym że  tam  wszystkie  rekompensaty  są  wypłacane za pośrednictwem organizacji producentów lub grup producentów, a u nas ktoś wpadł na pomysł, aby wypłacać je bezpośrednio rolnikom. Dlatego powstał chaos i w konsekwencji stosunkowo niewielu rolników skorzystało z tej pomocy. Już w momencie wejścia programu w życie brakowało  konkretnych  przepisów  wykonawczych, a nawet zagwarantowanych kwot, które rolnicy mieli dostać za owoce. Tak zorganizowanie działanie nie mogło się powieść - dodaje W. Borzęcki.

Jako przykład podaje rolników zrzeszonych  w  jego  grupie  producenckiej. Grupa zrzesza 82 sadowników i początkowo połowa z nich zadeklarowała przystąpienie do programu, jednak później wszyscy się z tego wycofali, między innymi dlatego, że musieli podpisać deklarację, że zgadzają się na zmianę ceny owoców. Pierwotnie mówiło się o rekompensatach na poziomie około 70 groszy za jabłka przeznaczone na tzw. cele charytatywne i około 24 groszy za owoce niezbierane, zniszczone w sadzie. Do dzisiaj nie wiadomo jeszcze, jakie te kwoty ostatecznie będą. (...)

Józef Żuk

Więcej w papierowym wydaniu "TN".

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%