Od czterech lat życiu części mieszkańców Rozalina (gmina Nowa Dęba) towarzyszy smród ścieków spływających rurami kanalizacyjnymi z trzech okolicznych miejscowości. Smród unosi się z okolic przepompowni, którą zlokalizowano na końcu wsi, w pobliżu ostatnich zabudowań mieszkalnych. Spływają tutaj nieczystości w Chmielowa, Jadachów i Cyganów, a w niedalekiej przyszłości będą także z samego Rozalina, gdzie obecnie trwa budowa sieci kanalizacyjnej.
Największym problemem nie jest jednak sama obecność przepompowni, ale fakt, że ze zlokalizowanych obok niej studzienek regularnie "wybijają" ścieki. Na filmach nagranych przez mieszkańców domów sąsiadujących z przepompownią widać, jak przez otwory w wiekach studni, dosłownie wystrzeliwują fontanny nieczystości.
Do niedawna ekskrementy rozlewały się wokół nich, dziś natomiast wykopanym ponoć przez pracowników nowodębskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej kanalikiem spływają do pobliskiego rowu melioracyjnego, skąd po części płyną w stronę centrum wsi, a po części w przeciwną.
- Przepompownia stoi tutaj mniej więcej od 2008 roku. Jak tylko powstała, to zaczęło śmierdzieć. Już w 2009 pisałem pisma w sprawie tego smrodu. Podpisała się pod nimi niemal cała wioska, ale żadnego odzewu nie było - mówi Paweł Wilk, którego dom i działający przy nim sklep stoją naprzeciwko przepompowni. - Mówią, że podobno tę przepompownię wybudowano z jakąś wadą konstrukcyjną i nic się nie da zrobić. Kiedyś w urzędzie usłyszałem, że przecież nie będą sami wystawiać sobie mandatów za ten smród. Z kolei, jak dzwoniłem do Inspektoratu Ochrony Środowiska, do Rzeszowa, to powiedzieli mi, że jeszcze nikt od tego nie umarł. No i tak się przelewają tutaj te ścieki, a smród jest nie do wytrzymania.
- Jak coś w tej przepompowni się zepsuje, to ścieki z innych miejscowości wciąż są tutaj pchane i wywala je w powietrze. Jakby założyć jakieś zabezpieczenia, które w momencie awarii wyłączałyby pompowanie do niej ścieków, to pewnie by tego problemu nie było. Ale niczego takiego nie ma. Z tego co wiem, to dwa dni potrzeba, żeby w takiej sytuacji napełniła się sieć kanalizacyjna we wsiach i ludzie mieli problem w domach. Jest więc czas na naprawę ewentualnej awarii - dodaje Bronisław Hajduk, którego posesja sąsiaduje z przepompownią.
- Jak kiedyś dzwoniliśmy do kierownika oczyszczalni, że się leje przez sobotę i niedzielę i śmierdzi, bo to wszystko pływa koło płotu, to mówił, że gówno ma śmierdzieć.
Mieszkańcy Rozalina mówią, że awarie, które powodują wylewanie się ścieków ze studzienek, czasami zdarzają się nawet co drugi dzień. Najgorzej jest w lecie, bo w upalne dni smród jest najbardziej intensywny. Pół żartem, pół serio dodają, że budowa kanalizacji w ich miejscowości nie ma sensu, bo równie dobrze mogliby podłączyć się i odprowadzać ścieki prosto do wspominanego rowu melioracyjnego. (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz