Trwa kolejny program pomocy dla polskich sadowników. Ci, którzy się do niego załapali powinni do końca czerwca wycofać jabłka z rynku, czyli przeznaczyć je na cele charytatywne. Tymczasem w związku z rosyjskim embargiem na polskie owoce, znacznie wzrosła sprzedaż na wschód polskich soków i koncentratów jabłkowych. Czy to zatem koniec problemów ze zbytem polskich jabłek?
Trwający obecnie, kolejny już program przekazywania owoców na cele charytatywne, rozpoczął się kilka tygodni temu i potrwa do końca czerwca. Pierwotnie zakładał on, że w skali kraju rolnicy będą mogli przekazać na cele charytatywne do 155 tys. ton jabłek i gruszek, a limit na jedno gospodarstwo będzie wynosił 500 ton. Powiadomienia od rolników, co do ilości dostarczanego towaru przyjmowały oddziały Agencji Rynku Rolnego.
- Zainteresowanie programem było tak duże, że nabór zakończono już po ośmiu godzinach od rozpoczęcia przyjmowania wniosków. Okazało się, że w skali kraju rolnicy złożyli powiadomienia na prawie 0,5 mln ton. W związku z tym, podobnie jak to miało miejsce podczas poprzedniego programu, obniżono limit przyjmowania owoców od jednego gospodarstwa. Zastosowano współczynnik 0,34, czyli rolnik mógł wycofać z rynku zaledwie jedna trzecią zgłoszonych do programu owoców. Chodziło o to, aby jak najwięcej rolników mogło wziąć w nim udział - mówi Ryszard Ciźla, prezes Świętokrzyskiej Izby Rolniczej.
W województwie świętokrzyskim do programu przystąpiło 657 rolników, którzy złożyli powiadomienia na wycofanie z rynku 38 tys. ton owoców. Ci, którzy załapali się do programu, niewątpliwie na nim skorzystają, gdyż cena za owoce, biorąc pod uwagę sytuację na rynku, jest całkiem atrakcyjna. Za kilogram owoców sadownik otrzyma 70 groszy, do tego będzie miał zapłacone za spakowanie jabłek i ich dostarczenie do banku żywności lub innego punktu odbioru. Więc cena za jeden kilogram może dojść nawet do 1,5 zł. Jabłka muszą być jednak dobrej jakości, a rolnicy musza się uzbroić w cierpliwość, bo nie wiadomo kiedy otrzymają pieniądze za owoce. Być może dopiero na jesieni, dlatego, że program finansuje Unia Europejska.
Wiele wskazuje też na to, że w połowie kwietnia nabór wniosków w ramach tego programu zostanie wznowiony. Stanie się tak, jeśli limit 155 tys. ton nie zostanie osiągnięty, co jest bardzo możliwe.
Póki co banki żywności przyjmują owoce i na bieżąco je rozdają. Owoce trafiają miedzy innymi do szkół i organizacji pozarządowych, także na naszym terenie. Te z kolei rozprowadzają je we własnym zakresie. Niepokojące jest jednak, na co zwraca uwagę Ryszard Ciźla opierając się na sygnałach od rolników, że na nasz teren być może trafiają też owoce z Mazowsza, z okręgu grójeckiego. (...)
Józef Żuk
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz