Jerzy K. i Edyta W. z Bydgoszczy sprzedając tabletki poronne nie zastanawiali się, jak ogromną krzywdę wyrządzali swym klientkom. Poza wywołaniem poronień, tabletki miały również negatywny wpływ na psychikę zażywających je kobiet. Para za swą działalność odpowiada przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu.
Proces toczy się w nieco groteskowym klimacie - Jerzy K. skarży się na zaburzenia pamięci, których źródłem jest rzekoma choroba psychiczna, nie potrafi przypomnieć sobie nazwiska mężczyzny, który miał dostarczać mu zapakowane koperty ze środkami poronnymi, oskarżony tłumaczy, że na całym procederze niemalże nic nie zarabiał. - Adam, zleceniodawca, zwracał mi jedynie pieniądze za wysyłkę listów. Określone kwoty wpłacał na konto. Ja uważałem go za swego dobroczyńcę, gdyż obiecał, że wyremontuje dół mojej kamienicy, który chciałem wynająć.
- To nielogiczne, co pan mówi, jakieś bajki pan opowiada. Jeśli prowadzi się z kimś interesy, to zna się jego personalia. Jeszcze może oskarżony powie, że nie wie o ogłoszeniu prasowym o treści: "ginekolog, przywrócenie miesiączki, 100 procent gwarancji" - ripostował sędzia SO Zdzisław Błasiak.(...)
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz