Sandomierski stadion budził kontrowersje jeszcze przed zakończeniem jego budowy. Betonowy kolos zaczął się rozsypywać niedługo po oddaniu go do użytku. Teraz miasto procesuje się z jego wykonawcą. Czy winę za liczne usterki budowli ponosi tylko on?
Może problemem są błędy projektowe i osiadanie gruntu? To rozstrzygnie sąd. Fakty są jednak przygnębiające. Sandomierski stadion sportowy przy ulicy Koseły kosztował około 17 mln zł. Dużo? Wielu twierdzi, że o wiele za dużo, biorąc pod uwagę, że ostatnio komplet kibiców, czyli ponad 2200 osób, pojawił się tam jedynie na meczu piłkarskich młodzieżówek Polski i Portugalii podczas otwarcia obiektu.
Od tamtej pory na meczach Wisły Sandomierz zasiada co najwyżej kilkuset kibiców. Pracownicy MOSiR-u, administrującego stadionem, przyznają, że czasem podczas meczu słychać także niepochlebne opinie, że nie jest to odpowiednie miejsce na spędzenie niedzielnego popołudnia z rodziną. Jednak puste trybuny i brak pomysłu na ich zapełnienie to jedna strona medalu.
Owszem, na stadionie odbywają się imprezy sportowe, ale spartakiady o zasięgu lokalnym to jednak trochę za mało jak na ambicje prowincjonalnego co prawda, ale słynnego miasteczka. W tej chwili ważniejszy jest jednak stan techniczny stadionu, w tym głównie pomieszczeń wewnątrz kompleksu. Niektóre miejsca wyglądają, jakby były oddane do użytku nie pięć, a dwadzieścia pięć lat temu.
Wykonawcą stadionu był Ostrowiecki Kombinat Budowlany, ten sam, który budował bloki przy sandomierskim szpitalu. Inwestycja została oddana z wielką pompą, ale już niebawem pojawiły się pierwsze problemy, które w zasadzie trwają do dnia dzisiejszego. I nie chodzi wcale o fakt, że fatalnie zaprojektowane zadaszenie stadionu chroni od deszczu tylko widzów siedzących w dwóch najwyższych rzędach trybun, ale o przeciekający dach budynku.
Początkowo, gdy obowiązywał okres gwarancyjny, usterki były usuwane w miarę na bieżąco. Jednak ani wcześniej, ani teraz nie udało się zdiagnozować głównej przyczyny nieszczelności dachu, efektem czego są okropne zacieki na ścianach (głównie w stadionowej kawiarni i sali konferencyjnej), uszkodzone kasetony, popękany tynk, odchodzące płytki na stadionowym tarasie. Wykonawca utrzymuje, że winne są błędy projektowe obiektu i nie poczuwa się już do usunięcia usterek. (...)
Józef Żuk
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz