Po publikacji w poprzednim numerze "TN" artykułu "Starosta przed sądem" otrzymaliśmy pismo starosty sandomierskiego STANISŁAWA MASTERNAKA (na zdjęciu). Oto jego treść:
Stwierdzenie, iż "radni i mieszkańcy powiatu sandomierskiego dopiero teraz dowiedzieli się o kłopotach z prawem swojego starosty" jest nieprawdziwe i obliczone na manipulację opinią publiczną.
Bezspornym faktem jest, że w związku z naruszeniem zasad wynikających z ustawy o rachunkowości, stwierdzonym podczas kontroli NIK w 2010 r. Sąd Rejonowy w Sandomierzu wydał w dniu 29 czerwca 2012 r. wyrok, którego rozstrzygnięcie przytoczył w swoim artykule Pan redaktor Borzęcki. Odpis tego wyroku został przesłany przez Sąd do pracodawcy Starosty w dniu 4 lipca 2012 r. W tym dniu został on zarejestrowany w jawnej książce podawczej starostwa pod numerem 11327/12. Wyrok został włączony do moich akt osobowych (bo tam jest jego miejsce) i jego treść nie była i nie jest tajemnicą. Przecież wiedziała o nim choćby wspomniana w artykule była skarbnik.
Sam tytuł artykułu "Starosta przed sądem", zważywszy, że odnosi się do zdarzeń sprzed ponad roku stanowi manipulację opinią publiczną.
Panu redaktorowi bliskie są teorie spiskowe, o czym świadczą sformułowania, iż "sprawę starosty ukryto starannie....", i "oczywiście wiadomo, że powiatowa wierchuszka o sprawie wiedziała od początku, ale zapewne postanowiono sprawę utajnić", w dodatku to wszystko przykryła "kołdra peeselowskiej dyskrecji". Może Pan redaktor Borzęcki raczy wskazać, kto kryje się za tymi bezosobowymi zwrotami?
Porównywanie rozgłosu wokół sprawy "sprytnego" w unikaniu odpowiedzialności Burmistrza (to oczywiście ocena Pana redaktora) ze sprawą Starosty, który nie unikał osądzenia przez Sąd jest i zdumiewające i żenujące.
Na koniec jeszcze jedna istotna sprawa. W starostwie nie ma konfliktu. Jest natomiast bardzo przykra i rzeczywiście bulwersująca sprawa malwersacji publicznych pieniędzy, z którą bezsporny związek ma była skarbnik, będąca dla Pana redaktora nagle wiarygodnym źródłem informacji.
Jako Starosta jestem całkowicie świadomy odpowiedzialności, która na mnie ciąży z tytułu nadzoru nad funkcjonowaniem jednostki. Odpowiedzialności tej nie zamierzam "sprytnie" unikać, i wraz z "peeselowską wierchuszką starannie ukrywać pod kołdrą dyskrecji". Po ujawnieniu nieprawidłowości (a nazywając rzeczy po imieniu kradzieży) od razu powiadomiłem o sprawie właściwe organa, Radę Powiatu i opinię publiczną.
Pozostaje mieć nadzieję, że Pan redaktor będzie na bieżąco i rzetelnie, na choć trochę lepszym poziomie językowym, informował powiatową społeczność o ustaleniach prokuratury i sądu w sprawie, w której rola byłej skarbnik będzie już zupełnie inna.
Starosta Sandomierski
STANISŁAW MASTERNAK
(zachowano pisownię oryginału)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz