Co można zrobić, widząc łamanie przepisów drogowych? Istnieją trzy możliwości: można ostrzec innych kierowców, zgłosić niebezpieczne zachowania na drodze na numer alarmowy 112, lub zarejestrować kamerą jazdę pirata.
Kilkanaście dni temu kolbuszowscy policjanci skierowali do sądu kolejną sprawę. Jej "bohaterką" jest kierująca pojazdem, która popełniła wykroczenie drogowe zarejestrowane przez innego użytkownika drogi. W sierpniu br. jadący przez Hadykówkę mieszkaniec powiatu rzeszowskiego nagrał za pomocą kamery wykroczenie popełnione przez kierowcę samochodu marki KIA. Jadący DK 9 wyprzedzał inne pojazdy pomimo zakazu i na przejściu dla pieszych.
Świadek zdarzenia zdecydował się przesłać nagranie wraz z informacją na skrzynkę mailową podkarpackiej policji. Czynności wyjaśniające w tej sprawie przeprowadzili kolbuszowscy policjanci z zespołu ds. wykroczeń. Funkcjonariusze przesłuchali świadka zdarzenia i ustalili kierującą samochodem. Wkrótce 33-letnia mieszkanka Podkarpacia usłyszała zarzut popełnienia wykroczenia drogowego. Kobieta przyznała się do naruszenia przepisów. Zgromadzony przez policjantów materiał wraz z wnioskiem o ukaranie trafił do sądu.
To kolejny przypadek, kiedy dowodem wykroczenia drogowego stało się nagranie zrobione kamerą umieszczoną w prywatnym samochodzie. Pytanie, czy domorosłych "kamerzystów" nie czekają z tego tytułu jakieś urzędowe kłopoty?
Wielu kierowców sądzi, że dowodem złamania przepisów Kodeksu drogowego mogą być jedynie zdjęcia z policyjnych wideorejestratorów lub fotoradarów należących do Inspekcji Ruchu Drogowego (jak na przykład słynny radar w Kopkach w gminie Rudnik nad Sanem).
Tymczasem w wielu miastach funkcjonuje monitoring publiczny, a kamery znajdują się m.in. w pojazdach egzaminacyjnych. W tym ostatnim przypadku ciekawe jest to, że na nagraniu wykonanym przez takie auto nie muszą być widoczne numery rejestracyjne pojazdu w chwili, gdy kierowca złamał przepisy. Wystarczy bowiem, że egzaminator głośno je odczyta - pojazdy te posiadają rejestratory głosu. (...)
Piotr Niemiec
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz