Zamknij

Strach przed reformą

10:04, 11.12.2013 TN Aktualizacja: 10:32, 11.12.2013
Skomentuj

Niedawno informowaliśmy, że grube miliony, jakie Tarnobrzeg zarobił w tym roku na sprzedaży mienia pochłonie dziura budżetowa w systemie oświaty. Podobnie będzie w roku 2014. Jak długo jeszcze wszystko, co zarobi urząd, będzie przepadać w tej "studni bez dna"?

Jak mówi Maria Nabrzeska, skarbnik tarnobrzeskiego  Urzędu  Miasta,  w  2014 roku dziura w oświatowym budżecie będzie mieć rozpiętość od 15 do 17 milionów złotych. Sytuacja będzie gorsza niż w roku bieżącym, bo subwencja oświatowa z budżetu państwa będzie o 930 tysięcy złotych niższa. - Wszystkie dodatkowe dochody, które pojawiały się w ciągu roku, były przekazywane na oświatę i tak będzie również w roku 2014 - zapowiada M. Nabrzeska.

Podobnie  było  także  w  poprzednich  latach. Prezydent Norbert Mastalerz (na zdjęciu) sytuację z niebilansująca się oświatą nazywa "pułapką zastawioną przez poprzednią ekipę rządzącą". Pytanie tylko na kogo? W końcu ta poprzednia ekipa wcale władzy oddawać mu nie chciała. Co więcej, chciałaby ją odzyskać.

 - Obecna ekipa zarządzająca miastem nie wpadła w tę pułapkę, bo cały czas myślimy, jak uzyskać dodatkowe dochody, które idą - mówię jasno - nie na inwestycje, a na dopełnienie powinności gminy względem oświaty - mówi prezydent.

N. Mastalerz mówi wprost, że w mieście jest za dużo publicznych placówek oświatowych  -  dwa  "zbędne"  przedszkola  i  jedno gimnazjum. Mówi też o problemie z zapełnianiem klas pierwszych podstawówek. Przyczyną  takiego  stanu  rzeczy  jest  oczywiście niż demograficzny - dzieci jest coraz mniej, szkół wciąż tyle samo, a koszty ich utrzymania z roku na rok większe.

Dlaczego zatem władze miasta nie podejmują prób reformowania tego systemu? N.  Mastalerz  na  przełomie  pierwszego  i  drugiego  roku  swojej  prezydentury (przełom  roku  2011  i  2012)  podjął  taką próbę. Chodziło, między innymi, o likwidację przedszkoli nr 5 i 7 oraz Gimnazjum nr 1.

Większość radnych nie poparła jednak tej propozycji, a prezydent zapowiedział, że w tej kadencji podobnych inicjatyw podejmować już nie będzie. Dlaczego tak się stało? Oficjalnie większość radnych mówiła, że reforma  była  źle  przygotowana,  przez  co spotkała  się  z  wielkim  oporem  ze  strony społeczeństwa  (nie  obyło  się  bez  licznych protestów,  między  innymi  w  czasie  posiedzenia Rady Miasta, gdy zapadały decyzje).

Mniej  oficjalnie  przyznawali  natomiast,  że podnosząc  rękę  "za",  nie  chcieli  popełnić "politycznego harakiri" - patrząc przez pryzmat kolejnych wyborów. Politycznym  samobójcą  nie  jest  też  N. Mastalerz,  więc  ani  w  tym  roku,  ani  tym bardziej w roku wyborczym 2014, nie podniesie  już  ręki  na  szkoły.

Dodatkowo  decyzja z przełomu 2011 i 2012 daje mu alibi w kwestii problemów budżetowych związanych z oświatą - pozawala odsunąć od siebie odpowiedzialność między innymi za to, co stało się z pieniędzmi ze sprzedaży PEC.

- Utrzymując  tak  dużą  sieć  placówek oświatowych, świadomie decydujemy się na to, że pieniądze na ich utrzymanie będą pochodziły z tak zwanych dochodów własnych gminy - sprzedaży mienia, akcji i udziałów, dywidend czy zwrotu VAT-u. To pochodna decyzji radnych. Pytanie, czy to dobrze, czy źle, należy zadać właśnie im - mówi. (...)

Rafał Nieckarz

Więcej w papierowym wydaniu "TN". 

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%