W powodzi sprzed sześciu lat stracili dach nad głową. Od tamtej pory mieszkali w sześciu różnych miejscach. Dzisiaj liczą na to, że po latach niepewności ich rodzina w końcu znajdzie własny kąt. Mieli obiecany dom, który częściowo wybudował im krakowski deweloper. Władze Sandomierza chcą w nim jednak urządzić świetlicę.
- Wychowaliśmy trzynaścioro dzieci. Większość z nich już założyła rodziny i żyje na własne konto. Różnie w życiu bywało, ale zawsze staraliśmy się żyć uczciwie, nikomu nie wadząc. Mamy skromne emerytury, na które ciężko pracowaliśmy, a na stare lata przyszło nam się tułać po lokalach socjalnych. Chcielibyśmy chociaż teraz mieć jakąś stabilizację. Mamy nadzieję, że władze miasta wywiążą się z obietnicy, którą złożyły nam tuż po powodzi. Nie prosiliśmy się o ten dom. Zwrócono się do nas z propozycją i my ją przyjęliśmy. Rozbudzono tylko w nas nadzieję - mówi rozgoryczona Wiesława Grzesiak. Kobieta, jej mąż Tadeusz i kilkoro dzieci zajmują socjalne lokale przy ul. Trześniowskiej w Sandomierzu... (jż)
WIĘCEJ W NAJNOWSZYM WYDANIU "TYGODNIKA NADWIŚLAŃSKIEGO" LUB eTN.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz