Sandomierz w całej swojej historii nie miał tak utytułowanej zawodniczki. Mało tego, jeśli chodzi o rangę zdobywanych laurów, nie ma ona sobie równych w całym regionie. A pojawiła się w zasadzie znikąd. Trzy lata temu postanowiła, że będzie profesjonalnie uprawiać fitness sylwetkowy. Rok później była już mistrzynią świata w tej konkurencji.
Wydawać by się mogło, że osiągnięcie w tak krótkim czasie statusu niekwestionowanego dominatora w swojej dyscyplinie sportowej może zawrócić w głowie. W przypadku Katarzyny Dudek, mieszkającej w podsandomierskiej Żurawicy, ale od lat sportowo związanej z Sandomierzem, nic takiego nie miało miejsca. To pełna pozytywnej energii dziewczyna, która mówi o swoich morderczych treningach i kolejnych zwycięstwach na mistrzowskich zawodach, jakby opowiadała wczorajszy film. Trzy lata temu niewielu o niej słyszało. Dzisiaj ma na koncie mistrzostwo Polski i podwójne mistrzostwo świata w fitness sylwetkowym, być może mało znanej, ale niezwykle efektownej dyscyplinie sportu, w której liczy się nie tylko atletyczna sylwetka, ale także piękno kobiecego ciała. Na początku grudnia Kasia potwierdziła to, jak bardzo liczy się w tym sporcie, zdobywając na kolejnych mistrzostwach świata srebrny medal, chociaż, jak przekonuje, powinna wygrać, bo była w życiowej formie.
Z MARSZU NA SZCZYT
- Zawsze lubiłam prowadzić aktywny tryb życia, jeździłam na rowerze, biegałam, a zamiłowanie do treningów na siłowni zaszczepił we mnie mój partner, Waldek. To już trwa kilkanaście lat, ale wcześniej trenowałam dla siebie, nie myślałam o jakichkolwiek startach na zawodach, mimo że już wcześniej różni ludzie namawiali mnie do tego. W końcu uległam tym sugestiom, chociaż z perspektywy czasu sądzę, że chyba sama musiałam do tej decyzji dojrzeć - mówi Katarzyna Dudek... (jż)
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz