Zamknij

Tej roli nigdy nie planował

09:38, 25.03.2015 TN Aktualizacja: 09:47, 25.03.2015
Skomentuj

PAWŁOWI FRĄCZKOWI (NA ZDJĘCIU) z Niska śmiertelna choroba zabiera po kawałku wszystko, co poza ogromną miłością do żony MARII i trzech synów wypełniało jego życie. Odeszła praca leśnika, teatr i wędrówki po górach. Trwa za to dramatyczna walka o jego życie, którą prowadzi rodzina, przyjaciele i ludzie niepotrafiący obok cierpienia Pawła przejść obojętnie.

Do listopada ubiegłego roku, kiedy zdiagnozowano u niego wyniszczającą chorobę, stwardnienie zanikowe boczne, to on służył ludziom jako zapalony społecznik, sumienny pracownik leśnictwa, aktor Teatru "Kontynuacja"  w  Niżańskim  Centrum  Kultury "Sokół", potrafiący bawić, ale też wzruszać do łez swych widzów.

Sprawy innych były dla  niego  priorytetem,  choć  i  rodzina  nie schodziła na drugi plan. - Byłam i jestem dumna z tego, że u swego  boku  mam  tak  wspaniałego  człowieka. Z  bólem  patrzę  na  to  jak  traci  każdego dnia sprawność, jak nie radzi sobie z samodzielnym  jedzeniem,  jak  łyżka  wypada  mu z ręki, jak mówi z coraz większym wysiłkiem. Wszystko się we mnie wtedy buntuje - żali się Maria Frączek.

Powodem  coraz  gorszej  sprawności 52-letniego  mężczyzny  jest  wyniszczanie komórek nerwowych odpowiedzialnych za pracę  mięśni.  Lekarze  -  jak  powiedziała nam żona Pawła - przeważnie dają pacjentom  dwa,  trzy  lata  życia.  Potem  człowiek umiera, dusząc się. Frączkowie wierzą jednak w to, że lekarze nie są wyrocznią.

 - Ta choroba nie boli, ale postępuje w zawrotnym tempie. Widzę, że są momenty, kiedy mąż się poddaje,  ale  ja  mu  wtedy  tłumaczę,  że  nie może przestać walczyć, choćby dla tych ludzi, którzy w ciągu kilku tygodni, uzbierali na jego leczenie niemal 100 tysięcy złotych.

Choć  stwardnienie  zanikowe  boczne jest  nieuleczalne,  można  nieco  opóźnić jego rozwój poprzez eksperymentalny zabieg polegający na przeszczepieniu komórek macierzystych, który wykonywany jest w jednej z klinik w Izraelu. Kontakt z nią nawiązał najstarszy syn Pawła. Niestety, zabieg kosztuje aż 200 tys. złotych. By zebrać tę kwotę, przyjaciele Pawła z Niżańskiego Centrum Kultury "Sokół" w błyskawicznym tempie zaczęli organizować zbiórki w Nisku oraz  Stalowej  Woli.  Zgromadzili  połowę wymaganej  kwoty.  Inicjatorką  wszystkich działań jest koleżanka Pała z NCK Monika Jagiełło. (...)

Monika Stojowska

Więcej w papierowym wydaniu "TN".

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%