Zamknij

Wojewoda co marszałka woził

09:32, 19.06.2013 TN Aktualizacja: 09:40, 19.06.2013
Skomentuj

 W pociągach spędził więcej niż pół życia. Kiedy  przeniesiony został na kolejową emeryturę, ani na chwilę nie pogodził się z myślą, że nie wróci już do pracy. Kilka dni później wyszedł na tory i rzucił się pod nadjeżdżający skład. Tak zginął człowiek, który znał osobiście niemal wszystkich najważniejszych dygnitarzy II RP. Nazywał się Paweł Wojewoda i przez wiele lat to on właśnie zawiadywał specjalnym wagonem Józefa Piłsudskiego. Towarzyszył marszałkowi w większości jego podróży.

W tarnobrzeskim mieszkaniu Andrzeja Wilczyńskiego, siedzimy wśród stosów rodzinnych pamiątek, starych dokumentów, archiwalnych zdjęć, uporządkowanych i starannie ułożonych, tak, by od razu można było znaleźć to, co akurat potrzebne. Gospodarz potrafi opowiadać godzinami. O żeglarstwie, o rybach, o swojej długiej służbie w Wydziale Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej, gdzie zajmował się m.in. technicznym zabezpieczaniem pielgrzymek Jana Pawła II do Polski.

Najchętniej jednak wraca do czasów bardziej odległych - wspomnień o ojcu, który w czasie ostatniej wojny przemierzył w żołnierskim mundurze pół Europy, i o dziadku, o którym Sławoj-Składkowski żartobliwie mawiał, że "spośród wszystkich wojewodów, ten był zawsze najbliższy marszałkowi Piłsudskiemu".

Prezent od premiera

Składkowski - ostatni przedwojenny premier Polski, nazywany przez Cata-Mackiewicza wachmistrzem Soroką przy osobie Komendanta - jako szef rządu nie zaskarbił sobie społecznego uznania. Zarzucano mu powszechnie karykaturalny wręcz biurokratyzm i nadmierne zaabsorbowanie sprawami, które winny być domeną urzędników znacznie niższej rangi. Sztandarowym tego przykładem była kwestia słynnych "sławojek", które premier nakazał masowo budować na wsiach w celu poprawy higieny i zdrowotności chłopstwa. Podczas licznych podróży po kraju sam osobiście dokonywał potem kontroli ustępów, przez co złośliwcy ochrzcili go "Piotrem Wielkim w klozetowej skali". Przywołany wcześniej Cat-Mackiewicz pisał: "Istotnie, gdy cała Europa budowała schrony, Składkowski wiercił dziury w płotach, domagając się, by Polska miała płoty z drutu, lub żeby chłopi bielili swe chaty. Nawet w tragicznym odwrocie z Polski (we wrześniu 1939 roku), sam premier spisywał protokoły za niechlujnie utrzymane śmietniki."

Ten sam autor przyznaje jednak, że była pewna dziedzina, w której Sławoj zasłużył sobie na poczesne miejsce wśród najlepszych. Cokolwiek mówić by można o politycznej nieudolności premiera, kolejne pokolenia z zachwytem czytają jego pamiętnikarskie zapiski, odmalowujące w najdrobniejszych szczegółach i do tego wspaniałą polszczyzną kulisy funkcjonowania obozu sanacyjnego. (...)

Rafał Staszewski

Więcej w papierowym wydaniu "TN".

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%