Ryszard na co dzień zajmuje się telewizją przemysłową. Czas na swoją pasję podkrada pomiędzy kolejnymi wypadami za chlebem. Jacek ma firmę. Niewielką, ale sam sobie jest sterem, żeglarzem i okrętem. Kiedy na weekend rozstaje się z przezwajaniem silników, ma - tak jak Ryszard - czas na swoją wolność. Wielką, choć niby tylko w skali 1:6.
Takich jak oni można w Polsce policzyć na palcach jednej ręki. Takich, czyli traktujących to swoje "wariactwo" z najwyższą powagą.
- Jest jeszcze jeden nasz kolega, Maciek z Kwidzyna. On nam pokazał, co jest w tym ważne, gdzie czegoś wartościowego szukać, jak odróżnić szajs od tego, co robić warto. On to już jest, w ogóle... - wykonuje wszystko mówiący gest Jacek. Tego kolegi żaden z nich w realu nie spotkał, a mimo to jest on dla nich więcej niż guru. Taką pozycję dało mu to, co robi, a robi rzeczy niesłychane. Jeśli powie, że coś jest tak albo tak, to święte. Czasami, przez internet, na portalu albo przez telefon, proszą o radę, o opinię. Nigdy nie odmawia. Bo w tym środowisku, o dziwo, nie ma rywalizacji. Co nie znaczy, że kiedy któryś z nich pokaże na swoim kanale w internecie jakieś kulisy swoich prac, inni, nawet na drugim końcu świata, nie będą go naśladować. Zdarza się, że naśladują ich... światowe firmy produkujące modele... (jr)
WIĘCEJ W NAJNOWSZYM WYDANIU "TYGODNIKA NADWIŚLAŃSKIEGO" LUB eTN.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz