Zamknij

Z pasji do muzyki

10:25, 17.12.2014 TN Aktualizacja: 10:57, 17.12.2014
Skomentuj

KAMIL PIĘTA (na zdjęciu) już teraz jest uznawany za jednego z najlepszych perkusistów młodego pokolenia w regionie, a może i w całym kraju. Ma na swoim koncie kilkadziesiąt koncertów, kilka projektów muzycznych, a także udział w warsztatach z najlepszymi polskimi muzykami.

Skromny, niepozorny chłopak, który twardo stąpa po ziemi. Muzyka to jego pasja, ale zdaje sobie sprawę, że mimo niewątpliwego talentu, do osiągnięcia sukcesu w tej branży trzeba mieć niebywałe szczęście, a poza tym ciężko pracować. Szczupły szesnastolatek z rudawą czupryną, którego na pierwszy rzut oka  niewiele  wyróżnia  spośród  rówieśników.  Jednak  gdy  usiądzie  za perkusją lub weźmie do ręki jedną ze swoich gitar, rodzi się w nim sceniczne  zwierzę.  Aż  dziw  bierze,  że w tak młodym wieku można mieć już takie  umiejętności,  które  nie  tylko laików, ale i znawców muzyki przyprawiają o zawrót głowy.

Kamil  Pięta  pochodzi  ze  Starego  Garbowa  w  gminie  Dwikozy. W zeszłym roku skończył dwikoskie gimnazjum,  obecnie  jest  uczniem sandomierskiego Collegium Gostomianum. Wymienienie tych szkół nie jest  przypadkowe,  bo  w  obu  chłopak udzielał i udziela się muzycznie, do czego jeszcze wrócimy. Jak sam mówi, muzyka towarzyszyła mu odkąd pamięta. Jego tata grał na gitarze i ten instrument zawsze w domu był.

 - Pamiętam  też,  jak  moi  sąsiedzi,  z  którymi  później grałem w jednym zespole, kupili pierwszą perkusję. Spróbowałem zagrać i jakoś tak od razu, naturalnie, podłapałem o co w tym chodzi. Wtedy ten instrument mnie zauroczył, bardzo chciałem się uczyć na nim grać, pojawiły się pierwsze marzenia związane z muzyką. Dlatego uprosiłem rodziców, aby kupili mi perkusję. Miałem wówczas może 6-7 lat. Pograłem trochę i, jak to często w tym wieku bywa, szybko się znudziłem. Dopiero po kilku latach zacząłem chodzić na lekcje gry na perkusji do mieszkającego w Sandomierzu Leszka Dziarka, perkusisty znanego i legendarnego już zespołu KSU. W szóstej klasie podstawówki założyliśmy z kolegami, znacznie starszymi ode mnie, pierwszy zespół muzyczny - "Machine Gun". Pamiętam, że już wówczas próbowaliśmy grać swoje pierwsze autorskie kawałki - wspomina Kamil.

Nie ukrywa, że sporym krokiem w jego muzycznym rozwoju były warsztaty w Jaworkach k. Krynicy Górskiej, tzw. "Muzyczna Owczarnia", na które został zaproszony. Miał 12 lat i już wtedy ktoś dostrzegł jego talent. A te spotkania muzyczne i wykłady prowadził nie byle kto, tylko najlepsi muzycy w kraju, tacy jak chociażby: Marek Raduli, wirtuoz gitary  i  były  gitarzysta  Budki  Suflera, Urszula Dudziak, wokalistka  jazzowa,  czy Wojciech Pilichowski,  doskonały basista.  Warto  dodać,  że  spośród  wszystkich  uczestników warsztatów, zarówno z kraju, jak i zagranicy, Kamil był najmłodszy. Dzisiaj przyznaje, że tamten wyjazd dał mu kopa do szlifowania techniki gry na perkusji, bo widział tam wielu muzyków znacznie lepszych od siebie.

Później było kilka innych projektów muzycznych, w których  Kamil  wziął  udział.  Na  wspomnienie  zasługuje  na pewno zespół "Octagony", z pewnością znany sandomierskim fanom "ciężkich" brzmień. Grupa wielokrotnie grała w  kultowym  sandomierskim  klubie  Lapidarium.  Wygrała  ogólnopolski  festiwal  młodych  kapel  heavemetalowych "Mocne uderzenie" w Baranowie koło Puław. Chłopcy już znosili sprzęt ze sceny i zbierali się do wyjazdu, a tu okazało się, że muszą wracać na scenę, bo wygrali konkurs. Kamil miał  wówczas  niespełna  szesnaście  lat  i  był  najmłodszym perkusistą, który zagrał na festiwalu. Jest szansa, że zespół niebawem zostanie reaktywowany, bo jeden z jego współzałożycieli za kilka miesięcy wraca z zagranicy.

Obecnie Kamil gra w zespole "In Silent", który powstał w 1996 roku, czyli na dwa lata przed urodzinami Kamila. - W maju zeszłego roku ktoś do mnie zadzwonił. Były jakieś problemy z zasięgiem, a na dodatek tak zaczął rozmowę, że w ogóle nie wiedziałem, o co chodzi. Myślałem, że to jakiś sprzedawca, więc podziękowałem i się rozłączyłem. Okazało się,  że  to  był  jeden  z  muzyków  tego  zespołu,  który  później napisał mi SMS-a, czy nie chciałbym dołączyć do kapeli, bo brakuje im perkusisty. Zgodziłem się i od tamtej pory gram z nimi - opowiada Kamil.

"InSilent" cały czas koncertuje, niebawem planuje też nagrać kolejną płytę. Jeszcze będąc w gimnazjum w Dwikozach, chłopak udzielał się w szkolnym zespole instrumentalnym "Los Paprykos". Stworzył go wspólnie z kolegami ze szkoły i jednym z nauczycieli. Grali razem przez blisko trzy lata i śmiało można powiedzieć, że stali się gwiazdami w szkole, chociaż ostre riffy  gitarowe  nie  wszystkim  przypadały  do  gustu.  Muzycy grali na akademiach i imprezach szkolnych, w których uczestniczyły  również  osoby  nieobyte,  delikatnie  mówiąc, z tego typu muzyką. Kamil grał w zespole zarówno na perkusji,  jak  i  na  gitarze.

- To  było  coś.  Pracuję  w  szkole  już kilkanaście lat i zawsze moim marzeniem było założenie kapeli z  uczniami.  Niestety,  nigdy  wcześniej  nie  było  wystarczająco dobrych muzyków. I wreszcie pojawił się Kamil i jeszcze kilku chłopaków i to marzenie się spełniło. Chłopcy jednak skończyli już gimnazjum i z przykrością muszę stwierdzić, że na razie nie widać następców - mówi Witold Lech, nauczyciel i gitarzysta. (...)

Józef Żuk

Więcej w papierowym wydaniu "TN".

(TN)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%