"Rzeki zmieniają historię" - taki napis widniał na jednej z glinianych sumeryjskich tabliczek sprzed około 3 tysięcy lat. I chociaż w tamtym przypadku dotyczył Tygrysu i Eufratu, przesłanie okazało się ponadczasowe, a jego prawdziwość potwierdzają m.in. dzieje zamku w Zawichoście.
Nieznający dziejów Zawichostu i patrzący nań z dzisiejszej perspektywy zapewne zdziwi się, słysząc, że chodzi po jednej z najstarszych w regionie miejscowości, przez którą wiodły najważniejsze w tej części kraju szlaki.
Atutem Zawichostu był bród, czyli stosunkowo płytka przeprawa przez Wisłę, co sprawiło, że właśnie tu powstał węzeł drogowy umożliwiający kontrolę rzecznej przeprawy. Okoliczność tym ważniejsza, że przez około trzy wieki niemal po drugiej stronie Wisły rozpościerała się Ruś, co czyniło Zawichost grodem granicznym. Nic dziwnego, że rządzący dokładali starań, aby gród odpowiednio przysposobić.
Dość powiedzieć, że prawdopodobnie właśnie w Zawichoście powstała jedna z pierwszych świątyń na tych ziemiach - świątynia św. Maurycego. Historycy datują jej powstanie na okres panowania Chrobrego. Kościół pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny ufundował z kolei Bolesław Śmiały. Pierwsza wzmianka o Zawichoście pochodzi z bulli papieża Eugeniusza III z 1148 roku.
Zawichost był wtedy grodem kasztelańskim, przy którym funkcjonowała osada targowa. Od końca XII w. był siedzibą archidiakonatu i mieściły się w nim trzy parafie, podczas gdy w Sandomierzu do czasów lokacji była tylko jedna, co świadczy, że Zawichost był ludniejszy.
To właśnie w Zawichoście w 1205 r. rozegrała się bitwa, podczas której książęta Leszek Biały i Konrad Mazowiecki pokonali wojska księcia halickiego Romana, bitwa, która do czasu wiktorii pod Grunwaldem uznawana była za największą i najważniejszą z ówczesnych konfrontacji zbrojnych.
Nie jest znana dokładna data nadania Zawichostowi praw miejskich, ale przyjmuje się, że akt pochodzi sprzed 1255 r. Ponieważ gród stał w strategicznym miejscu, ustawicznie narażony był na najazdy. Przede wszystkim tatarskie, których miasto przeżyło co najmniej trzy (1241, 1259 i 1500 r), ale szybko podnosiło się z ruiny. Od XIV w. Zawichost był miastem królewskim i siedzibą starostwa niegrodowego, a za panowania króla Kazimierza Wielkiego umocniony został klasztor oraz wybudowany obronny zamek, który miał strzec przeprawy przez Wisłę.
I właśnie ten zamek będzie głównym bohaterem tej opowieści. Bohaterem niejako zaocznym, bo od dwóch wieków nie ma po nim śladu. Zaczniemy fragmentem z książeczki Jana Kwiatkowskiego pt. "Zamek wśród koryta Wisły pod Zawichostem" (PTTK Biblioteka Sandomierska nr 6, 1935 r.):
"W sierpniu i wrześniu 1928 r. w czasie pomiarów Wisły pod Zawichostem, przy niezwykle małej wodzie spostrzeżono, że w pewnym miejscu koryta (...) woda stale marszczy się i wiruje. Po gruntowaniu wiosłem okazało się, że jest tam kamień czy cegła, względnie mur, i że najwyższy jego punkt przy stanie wody 45 cm nadzorem wodowskazu w Zawichoście znajduje się 65 cm pod wodą. Niżej zaś tej przeszkody w korycie okazała się głębia, wiosłem zgruntować się nie dająca. Starsi miejscowi mieszkańcy wyjaśnili, że są to resztki ruin istniejącego tutaj zamku i że przed rokiem 1914 wydobywano w tym miejscu kawałki cegły..." (...)
Jan Adam Borzęcki
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz