Wciąż wiele znaków zapytania wisi nad dwiema zbrodniami, które w tym roku wstrząsnęły opinią publiczną regionu. Obydwie miały miejsce w powiecie stalowowolskim, więc obydwie sprawy prowadzi tutejsza Prokuratura Rejonowa.
Na razie wygląda na to, że do sporządzenia aktów oskarżenia, o ile w obydwu przypadkach do tego dojdzie, jest daleko.
Przypomnijmy: 26 stycznia w Lipie w gminie Zaklików 12-letnia Ola powracająca po kilkugodzinnej nieobecności do mieszkania swojej rodziny przy ul. Pocztowej, odkryła makabryczny widok. W mieszkaniu znajdowały się zwłoki jej 38-letniej matki Ewy, oraz rodzeństwa - 6-letniego Wojtusia oraz 9-letniej Madzi. Cała trójka zginęła od ciosów zadanych ostrym narzędziem, najprawdopodobniej nożem, który został znaleziony w mieszkaniu i prawdopodobnie był narzędziem zbrodni. Dzieci miały poderżnięte gardła, matka - rany kłute w obrębie klatki piersiowej.
Mieszkanie nie nosiło śladów plądrowania ani walki lub szamotaniny, a zamki drzwi wejściowych, które Ola bez problemów otworzyła kluczem - śladów otwierania przy pomocy np. wytrycha. Zdaje się to wykluczać motyw rabunkowy zbrodni oraz związane z nim włamanie.
Pozostają tylko dwie hipotezy: że zbrodni dopuściła się osoba, która została wpuszczona do mieszkania, a następnie opuściła je zamykając je oryginalnym kluczem i nie pozostawiając śladów, albo że doszło w tym przypadku do tzw. samobójstwa rozszerzonego. Polega ono na tym, iż sprawca bądź sprawczyni zbrodni odbiera życie innej osobie lub osobom, a następnie popełnia samobójstwo.
Od początku śledztwa obie hipotezy były uprawnione w jednakowym stopniu. Po czterech miesiącach śledztwa w tej bulwersującej sprawie nie ma żadnych nowych wątków. Nie ma podstaw do stawiania tezy, iż ze zbrodnią mógł być powiązany mąż Ewy W. oraz ojciec dzieci, przebywający w tym czasie za granicą. Nie ma dowodów potwierdzających udział jakiejkolwiek osoby trzeciej w tragedii, jaka rozegrała się za zamkniętymi drzwiami mieszkania. Kolejni przesłuchiwani świadkowie potwierdzali to, co i my ustaliliśmy będąc w Lipie już w dniu ujawnienia zbrodni: że rodzina W. uważana była w swoim środowisku zamieszkania za przykładną, zgodną, pozbawioną konfliktów.
Jeśli pojawiły się jakiekolwiek nowe informacje, to takie, iż w tym samym bloku, w tej samej klatce schodowej, w okresie poprzedzającym zbrodnię, doszło do trzech samobójstw. Zdarzały się one nieomal w kalendarzową regularnością, co pół roku: w styczniu 2012 roku, w lipcu 2012 roku i w lutym 2013 roku. Wszystkie sprawy zostały wyjaśnione i zakończone umorzeniem z powodu niestwierdzenia związku śmierci ofiar z działaniem jakichkolwiek osób trzecich.
W Lipie panuje coś w rodzaju psychozy, niektórzy ze strachem myślą o tym, co może wydarzyć się tutaj w pół roku po styczniowej tragedii, czyli tegorocznego lata. Bardzo możliwe, iż to właśnie przeświadczenie o "złych mocach", jakie miały się tu zalęgnąć, sprawiło, że niedługo po styczniowej zbrodni ks. Jacek Beksiński odprawił tu... egzorcyzmy. Nie wiadomo, kto był inicjatorem tej operacji. (...)
Jerzy Reszczyński
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz