Gdy kilkunastoletni tarnobrzeżanin Marek Rajtar zaczynał swoją przygodę z żaglami w harcerskiej drużynie "Rafa", wchodzącej w skład szczepu "Knieja", nie przypuszczał nawet, że żeglarstwo stanie się jego sposobem na życie...
Dziś jest uznanym żeglarzem, weteranem rejsów po wielu morzach i oceanach, członkiem elitarnego klubu tych, którzy wspięli się na szczyt żeglarskiej sztuki - opłynęli przylądek Horn. Do Tarnobrzega zawitał na zaproszenie Stowarzyszenia "Prolander", by opowiedzieć o swoistych wyprawach na najodleglejsze krańce świata.
LODOWA MAGIA
- W 1914 r. w brytyjskiej prasie ukazało się ogłoszenie: "Poszukiwani ludzie do ryzykownej wyprawy. Niska płaca, okrutne zimno, miesiące całkowitej, ciągłej ciemności, niebezpieczeństwo, bezpieczny powrót wątpliwy. Sława i honor w przypadku sukcesu". Zamieścił je Ernest Shackleton, jeden z najwspanialszych i najbardziej przemilczanych podróżników, nieustraszony badacz Antarktyki. Zgłosiło się ponad 5 tys. osób. Coś w tym jest, magia wypraw w krainy lodów wciąż trwa. I nie ukrywam, że ja też jej uległem. Często ludzie pytają, czy lodowe krainy są niebezpieczne. Są! Bo ich widok może zawłaszczyć serce człowieka i zmienić jego życie - rozpoczął swoją opowieść Marek Rajtar. Podczas spotkania w hotelu "Kameleon" żeglarz zaprezentował filmy z dwóch wypraw - na Grenlandię i wokół przylądka Horn... (wel)
WIĘCEJ W NAJNOWSZYM WYDANIU "TYGODNIKA NADWIŚLAŃSKIEGO" LUB eTN.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz