Pani LIDIA JUREK (na zdjęciu) jest zaprzeczaniem stereotypu urzędnika - stale popijającego kawę, noszącego wysoko głowę i spoglądającego wilkiem na petentów. Chociaż w Grębowie jest nie byle kim, bo sekretarzem gminy, a więc najwyższym stopniem urzędnikiem po wójcie i jego zastępcy, to - jak sama przyznaje - wiele osób kojarzy ją przede wszystkim jako "panią Lidkę, co śpiewa".
Pewnie niewielu urzędników z trzydziestoletnim stażem pracy choćby raz w życiu śpiewało przed kilkunastotysięcznym tłumem. Pani Lidia natomiast regularnie występuje podczas Dni Grębowa - przed gwiazdą wieczoru, kiedy pod sceną panuje już ogromny ścisk. - Nie wstydzę się wychodzić na scenę. Gdy śpiewam, zapominam o wszystkim, jestem niesamowicie szczęśliwa - mówi pani sekretarz.
Bardzo często śpiewa też na ślubach i pogrzebach. Zawsze za darmo. - Nigdy nie chcę za to żadnych pieniędzy. Zdarzyło się, że ktoś po pogrzebie zostawił mi parę złotych, to dałam na mszę za tego zmarłego. Dla mnie nagrodą i zapłatą jest to, że ktoś chce słuchać mojego śpiewu - tłumaczy. - Nieraz ludzie pytają: "Jak pani się tak chce na ten chór przychodzić". A ja odpowiadam, że mnie tam niesie jak na skrzydłach.
Popisy wokalne pani Lidii są także stałym punktem imprez organizowanych przez Gminne Centrum Kultury, gdzie występuje przy akompaniamencie pracującego tam instruktora Piotra Jajki. - Niewielu jest tak wyrazistych artystów, którzy tak potrafią interpretować teksty, że wkładają w to całe serce. A pani Lidia taka jest, przy tym wszystkim ma także czysty głos - mówi Alicja Kubiak, dyrektor Gminnego Centrum Kultury w Grębowie. - Jako że pani sekretarz nie tylko umie, ale przede wszystkim lubi śpiewać, zapraszamy ją do uczestnictwa w naszych projektach i imprezach - wszędzie tam, gdzie pojawiają się jakieś wokalne akcenty. Na dużych imprezach, jak Dni Grębowa czy dożynki, gości na wielkiej scenie.
Najbliższą okazją, żeby jej posłuchać, będą obchody Dnia Seniora, w których weźmie udział nie tylko z racji wykonywanego urzędu, ale także jako wokalistka. - Szczerze mówiąc, to ludzie bardziej kojarzą mnie z tym śpiewaniem niż z urzędem - chociaż pracuję tam już ponad trzydzieści lat. Myślę, że swoją pracę wykonuję dobrze. Zawsze uważałam, że my, urzędnicy, jesteśmy po to, aby służyć ludziom. W końcu jakby oni do nas nie przychodzili, to po co miałby istnieć urząd? Przyznam, że cieszy mnie, gdy od osób, które spotykam w czasie pracy, słyszę: "O, to ta pani Lidka, co śpiewa"- zaznacza pani sekretarz. - Jeżeli tylko mam możliwość, śpiewam dla ludzi. Gdyby im się to nie podobało, nie pchałabym się do mikrofonu, bo mam już przecież swoje lata, no i stanowisko też zobowiązuje. Myślę, że gdybym śpiewała byle jak, pan wójt by mnie powstrzymywał - no bo jednak to jest tak, że na scenę wychodzi urzędnik.
- Pani sekretarz śpiewa pięknie. Jestem przekonany, że gdyby nie została urzędnikiem, to byłaby piosenkarką - uważa wójt Kazimierz Skóra. - Cieszę się, że nie tylko świetnie wypełnia swoje obowiązki w urzędzie, ale także realizuje swoją życiową pasję, spełnia marzenia. Pani Lidia pokazuje, że urzędnik to taki sam człowiek, jak każdy inny, że nie jest to ktoś, kto czuje się ważniejszy od wszystkich innych i trzeba do niego podchodzić z dystansem.
Pani Lidia mówi, że zamiłowanie do śpiewu wyniosła z rodzinnego domu. Śpiewała jej mama, śpiewał tato, śpiewało rodzeństwo. (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz