Tarnobrzeskie spółdzielnie mieszkaniowe chcą demontować piecyki gazowe służące do podgrzewania wody. Dzięki temu raz na zawsze ma zostać rozwiązany problem zatruć czadem. Część lokatorów nie chce się jednak na to zgodzić...
Aż 3,5 tysiąca mieszkań w blokach zarządzanych przez Tarnobrzeską Spółdzielnię Mieszkaniową jest wyposażonych w piecyki. W Spółdzielni Mieszkaniowej "Siarkowiec" podgrzewają one wodę w kolejnych ok. 2 tys. lokali. W 2010 roku lokatorzy wszystkich mieszkań w blokach TSM wyposażonych w piecyki gazowe dostali instrukcje ich użytkowania. Wielu z nich prawdopodobnie nawet na nie nie zerknęło.
Większość mieszkańców nie ma pojęcia, jak zapewnić piecykom optymalne warunki pracy. W przeszłości nie musieli się tym martwić, bo w nieocieplonych, wyposażonych w stare okna mieszkaniach, wszystko działało jak trzeba. Dziś, gdy mieszkania są coraz bardziej szczelne, nie ma w nich odpowiedniej cyrkulacji powietrza, niezbędnej do właściwej pracy piecyka.
Efektem tego często jest powstawanie ciągu wstecznego w przewodach kominowych, za przyczyną którego spaliny zamiast wydostawać się na zewnątrz, wracają do mieszkań.
- Konstruktorzy bloków przewidzieli wymianę powietrza poprzez nieszczelność stolarki okiennej. Takie zapisy widnieją w dokumentacji. Starsze budynki dodatkowo miały pod oknami w kuchniach kratki nawiewne - mówi Piotr Czepiel, kominiarz pracujący między innymi na zlecenie spółdzielni. - Wentylacji grawitacyjnej nie da się oszukać. Jeśli nie zostanie do niej dostarczona dostateczna ilość powietrza, to nie będzie odpowiednio pracować. Zgodnie z zapisami ustawy, raz do roku przeprowadzamy przeglądy przewodów wentylacyjnych i spalinowych, sprawdzamy podłączenie rury od piecyka, rodzaj kratki w drzwiach do łazienki i przepływ powietrza, a także szczelność mieszkania. Jeśli wykryjemy ciąg wsteczny, proponujemy rozszczelnienie stolarki okiennej, a następnie sprawdzamy, czy to pomogło. W każdych drzwiach łazienkowych powinien być otwór nawiewny o powierzchni 220 centymetrów kwadratowych, a nie dwa, trzy czy cztery otwory lub delikatne wycięcie nad progiem. Tak mówią przepisy. Za każdym razem informujemy lokatorów o konieczności stosowania mikrowentylacji, rozszczelniania okien, i o tym, że nawiewniki w oknach powinny być otwarte. Przypominamy też, że jeśli ktoś ma wątpliwości, czy piecyk prawidłowo pracuje, to dla własnego bezpieczeństwa podczas uruchamiania go dobrze jest mocniej rozszczelnić okno. Chodzi o to, żeby w pierwszej fazie pracy dostał taką ilość powietrza, która pozwoli odwrócić ciąg wsteczny w przypadku jego powstania. Komin się troszkę ogrzeje i później już, przy mikrowentylacji, wszystko będzie działać, jak należy.
Piecyki gazowe powinny raz w roku być poddane przeglądowi i konserwacji. - Ważna jest nie tylko regulacja składu mieszanki powietrzno-gazowej. Należy zwrócić uwagę na to, aby serwisant sprawdził sprawność czujnika cofnięcia spalin, który powinien odciąć dopływ gazu niemal niezwłocznie po tym, gdy nastąpi ich cofnięcie do wnętrza łazienki - mówi.
O to jednak ich właściciele muszą zadbać sami. Nie ma bowiem przepisów, które nakazywałyby spółdzielni czy kominiarzowi sprawdzanie regularności przeprowadzania takich badań czy też karania za ich brak. Trzeba też wiedzieć, jak używać piecyka, żeby samemu nie stworzyć zagrożenia dla zdrowia i życia najbliższych.
- Duże zagrożenie tworzy się poprzez kilkakrotne włączenie piecyka w krótkim czasie. Na przykład w sytuacji, gdy jedna osoba siedzi w wannie, a druga odkręca ciepłą wodę w kuchni, myje szklankę i zakręca, myje talerz i zakręca, myje ręce i zakręca. Niestety, w pierwszej fazie pracy piecyka spaliny nie idą tak łatwo do komina, wydostają się przez przerywacz ciągu i zostają w łazience. Jeśli piecyk jest źle wyregulowany, zamiast dwutlenku węgla emituje czad. Nie mówię, że to może doprowadzić do zaczadzenia, ale osoba kąpiąca się może się podtruć, stracić przytomność i utopić w wannie - tłumaczy P. Czepiel.
Przed zatruciem tlenkiem węgla może uchronić czujnik wykrywający jego nadmiar w powietrzu. Szefowie spółdzielni uznali jednak, że najlepiej będzie po prostu pozbyć się piecyków. Aby można było z nich zrezygnować, ciepłownia musi zacząć dostarczać do bloków wodę o odpowiedniej temperaturze i ciśnieniu. W samych budynkach trzeba natomiast zamontować wymiennikownie, z których woda będzie doprowadzona do poszczególnych mieszkań.
Do zdjęcia piecyków i wykonania instalacji dostarczającej ciepłą wodę konieczna jest zgoda wszystkich lokatorów, którzy posiadają prawo własności mieszkań wraz z gruntami (pozostałych reprezentuje spółdzielnia, a więc za nich decyduje) - bez wyjątku. Zawsze jednak ktoś protestuje. Jedni odmawiają podpisania dokumentów, ponieważ boją się wzrostu opłat, inni obawiają się, że wykosztują się na remont łazienki, jeszcze inni mówią po prostu "nie, bo nie".
Zdarzało się, że zanim pracownicy TSM zdążyli zapytać właścicieli mieszkań, czy wyrażają zgodę na demontaż piecyków, ci wysyłali do nich pisma z informacją, że sobie tego nie życzą. Dzień po tym, jak w jednym z mieszkań w bloku przy ulicy Wianek 8 zmarła zatruta czadem 23-latka, pracownicy TSM zapukali do drzwi pozostałych lokali z prośbą o podpisanie zgody na likwidację piecyków. Nawet w obliczu tej tragedii część z nich odmówiła. Niektórzy mówili wprost, że mają "eleganckie" piecyki i im nic podobnego nie może się przydarzyć.
Prezes TSM Tomasz Lenard zapowiada jednak, że nie pozwoli, aby przez czyjś upór życie setek innych osób było stale zagrożone. Sprawy będą więc kierowane do sądu. - Nie może być tak, że ktoś decyduje o życiu innych osób. Nie chcesz demontować piecyka? Dobrze, ale pozwól to zrobić innym - mówi.
Przepisy są jednak tak absurdalne, że jeśli właściciel mieszkania, któremu przysługuje prawo głosu, na stałe przebywa za granicą, to bez jego podpisu na dokumentach nic nie można zrobić. Podobnie jest w sytuacji, gdy właściciel lokalu umrze, a wcześniej nie ustalono, kto jest jego spadkobiercą. W takich przypadkach też nie obędzie się bez sądu. (...)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
gość09:32, 23.02.2015
0 0
Znów ktoś kasę chapnie. 09:32, 23.02.2015