Decyzja MON o przedłużeniu terminu składania ofert w przetargu na dostawę śmigłowców dla polskiej armii wywołała prawdziwą burzę. Pojawiły się spekulacje co do przyczyn jej podjęcia. Związkowcy domagają się zmiany kryteriów wyboru producenta, a prezes Sikorsky`ego grozi wycofaniem się z przetargu.
W marcu 2012 r. rozpisano przetarg na dostawę nowych śmigłowców wielozadaniowych dla polskiej armii. Stanęło do niego trzech rywali, wśród których znalazły się PZL Mielec z S-70, znanym powszechnie jako "Black Hawk". MON miało dokonać wyboru śmigłowca i jego dostawcy pod koniec 2014 r.
Teraz okazało się, że tego nie uczyni w tym terminie, lecz około pół roku później. To oznacza półroczny (w najlepszym przypadku) termin na podpisanie kontraktu przy utrzymaniu pierwotnie ustalonego terminu rozpoczęcia dostaw. A to z kolei zapowiada istotne problemy po stronie dostawcy maszyn, jeśli miałby nim zostać zakład, który prowadzi ich produkcję w Polsce.
Realia czysto techniczne są takie, że czas niezbędny na rozpoczęcie realizacji zamówienia to co najmniej 1,5-2 lata. W tej sytuacji należy się spodziewać pierwszych śmigłowców pod koniec roku 2016 lub na początku 2017. Oficjalnym powodem opóźnienia są "prośby dwóch spośród trzech oferentów o przedłużenie terminu składania ofert". Nowy termin ustalono na 28 listopada.
W postępowaniu przetargowym, przypomnijmy, oprócz PZL Mielec, biorą udział także konsorcjum "Program EC725 Caracal Polska" w składzie: Airbus Helicopters, Heli Invest sp. z o.o., ze śmigłowcami EC-725 "Caracal" oraz Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego PZL Świdnik SA, oferująca maszynę AW149. I właśnie związkowcy z tej ostatniej firmy jako pierwsi zaczęli "rozrabiać", doszukując się w postępowaniu MON drugiego dna. Znalazło to odzwierciedlenie w dokumentach XXVII Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ "Solidarność".
"Krajowy Zjazd (...) z niepokojem obserwuje działania Rządu RP związane z rozstrzygnięciem przetargu na zakup śmigłowców dla polskiej armii. Z przetargiem tym wiążą nadzieje i oczekiwania polskie firmy PZL Mielec, PZL Świdnik i inne, w które zainwestowali potentaci światowego przemysłu lotniczego, firmy Sikorsky i Agusta Westland. Niestety, im bliżej rozstrzygnięcia, podejmowane są działania, które mogą wpłynąć negatywnie na ich szanse, a wręcz uniemożliwić złożenie ostatecznej oferty" - piszą związkowcy.
Najbardziej ich niepokoi i oburza brak przejrzystych kryteriów, które uwzględniałyby przede wszystkim wymagania Wojska Polskiego, względy bezpieczeństwa, wiarygodność dostawców sprzętu i dbałość o rozwój rodzimych firm. Między wierszami znajduje się sugestia, iż zabieg MON z wydłużeniem terminu służy przede wszystkim europejskiemu konsorcjum, które nie jest związane żadnym aliansem z działającą w Polsce firmą zajmującą się produkcją śmigłowców.
Takie firmy są dwie, w Świdniku i w Mielcu. "Obawiamy się powtórzenia sytuacji z rozstrzygnięcia przetargu na zakup śmigłowców dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, gdzie zwycięzca (Airbus Military), deklarujący inwestycje w Polsce, nie wywiązał się z tego zobowiązania. Pieniądze polskiego podatnika, przeznaczone na zakup sprzętu dla Wojska Polskiego, powinny trafi ać do fi rm dających pracę polskim pracownikom" - uważa "S" (...)
Jerzy Reszczyński
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz