Kobieta, która można być zakażona koronawirusem zgłosiła się do sandomierskiej lecznicy. Obecnie przebywa w szpitalu zakaźnym w Starachowicach. Wyników testów na razie nie ma.
Pacjentka zgłosiła się do szpitala w Sandomierzu w poniedziałek. Miała objawy mogące wskazywać na zakażenie. Poza tym przyznała, że jej mąż wrócił z zagranicy.
Kobieta, jak informuje dr Marek Kos, dyrektor Szpitala Specjalistycznego Ducha Świętego, została przyjęta w namiocie- izolatce, który jest ustawiony przed szpitalem i służy do wstępnego diagnozowania zakażenia. Nie weszła do budynku. Nie miała kontaktu z innymi pacjentami. W namiocie oczekiwała na karetkę, która zabrała ją do szpitala zakaźnego w Starachowicach.
CZYTAJ TAKŻE: Kolejne osoby złamały zasady kwarantanny w powiecie sandomierskim |
W poniedziałek przed południem pobrane zostały próbki do badań na obecność koronawirusa. Wyników wciąż jednak nie ma.
Trzy osoby ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Sandomierzu, które miały styczność z chorą przebywają obecnie w domach. Jeśli wynik testów będzie ujemny, wrócą do pracy.
We wtorek w szpitalu, w części pomieszczeń neurologii, utworzony został oddział obserwacyjny. Znajduje się on na parterze. Ma oddzielne wejście. Personel jest odpowiedni zabezpieczony.
- Szpital w Starachowicach nie chce zabierać od nas pacjentów, jeśli zakażenie nie jest potwierdzone. Oczekiwanie na wyniki testów, jak widać, trwa bardzo długo. Dlatego musimy mieć przygotowane miejsce dla takich osób. W oddziale prowadzone jest przede wszystkim leczenie objawowe - tłumaczy dr Marek Kos .
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz